Quantcast
Channel: bm-makeup
Viewing all 437 articles
Browse latest View live

Dieta tydz.4.

$
0
0
Post miał się pojawić szybciej, nie wyrobiłam się, chciałam pokazać zdjęcia porównawcze, ale aparat się rozładował a później zbrakło już czasu:/ Obiecuję nadrobię, bo dietę pociągnę dalej... 

Efekty:
Wagowo i wymiarowo słabo, chociaż i tak na minusie, mimo "babskich dni", ale i nieco oszukiwałam w minionym tygodniu.

Grzeszki:
- Walentynkowe 2 kawałki pizzy + lampka czerwonego wina
- Latte w kinie i garstka nachos... (przez co zapomniałam zjeść kolacji)
- niedzielny kakaowy biszkopt Mamy
- 1 pastylka owocowego mentosa na "trudni"


Zakupiłam Hula - hoop za 35 zł w Tesco, 106 cm średnica, dosyć ciężkie, chociaż pokryte pinką -  dzień po dniu odczuwam skutki hulania, nie wiem jak ktoś może kręcić takim hula-hoopem z wypustkami, to dopiero musi być ból....
Hulałam już sobie łącznie 42 minuty:) i zamierzam to robić regularnie....
W Gdyni śniegu dalej multum i temperatura na -, więc bieganie odkładam w czasie, inne sporty obecnie mnie nie kręcą, pozostaje czekać do wiosny....


Recenzja: Farmona: Seboravit - odżywka do włosów.

$
0
0
Zadowolona z odżywki/ wcierki Farmony - Jantar, pokusiłam się na Seboravit - z naturalnymi wyciągami z czarnej rzodkwi, łopianu i tataraku. 

Zalecenia:
- włosy tłuste i przetłuszczające się
- tłusta skóra głowy
- łupież i świąd skóry spowodowany łojotokiem

Sposób użycia:
niewielką ilość odżywki wmasować w wilgotną lub suchą skórę głowy, nie spłukiwać, stosować co 2 dzień, przed użyciem wstrząsnąć.

Obietnice rezultatów:
- skutecznie i trwale likwiduje przetłuszczanie włosów i skóry głowy
- przywraca naturalną równowagę skóry głowy
- odżywia i wzmacnia cebulki włosów, hamuje wypadanie
- likwiduje podrażnienia skóry głowy
- włosy stają się lekkie, puszyste i pełne życia

Skład:Aqua, Alcohol Denat, Raphanus Sativus Extract, PEG-40 Hydrogented Castor Oil, Panthenol, Arctium Lappa Extract, Acorus Calamus Extract, Citric Acid, Parfum, Hexyl Cinnamal, Buthylphentyl Methylpropional, Citronellol, Linalool.

Nie testowany na zwierzętach, przebadany dermatologicznie.
Moja opinia:
100 ml - koszt 7,49 zł (zakupiłam w SuperPharm w okolicy świąt BN), klasyczna szklana buteleczka znana już wszystkim wielbicielką Janatara, tym razem trafiłam na dobry otworek i bez większego trudu wydobywam odżywkę na rękę. Może to też kwestia bardziej wodnistej konsystencji? Zapach rzodkwi - jest stosunkowo znośny. Stosowałam zgodnie z zaleceniem co 2 dzień wieczorem, jest wydajny przez dwa miesiące zużyłam dopiero połowę. Następnego dnia moje włosy nie są już tak puszyste jak przy zastosowaniu Jantara, ale nie przetłuszczają się też szybciej. Od dawna moje włosy nie wypadają, rosną zdrowo i mam nadzieję, że to efekty dotychczasowej pielęgnacji. Nie zmagam się z łupieżem, więc na ten temat wypowiedzieć się nie mogę. Stosowanie odżywek/ wcierek to też doskonały moment na masaż skóry głowy.  Chociaż w składzie zawarty jest alkohol - mojej skóry głowy nie podrażnia. 
Nie wiem czy po zużyciu całej buteleczki kupię ponownie, ale nie wykluczam, ponieważ jest to dobry produkt do stosowania w przerwie miedzy Jantarem:)

Znacie tą odżywkę? Czy możecie mi polecić coś równie interesującego jak Jantar?

86# Makijaż Szaraczek imitujący fiolet.

$
0
0
Makijaż ten był wykonany już kilka dni temu, można go zobaczyć na zdjęciu, gdzie pokazałam nowy kolor włosów i strzyżenie. Tutaj zoom na oczyska. Ciężki do opisania, bo cienie zachowały się jak kameleony... to jak w ostateczności się prezentuje zależy od otoczenia.
Makijaż zawiera w sobie wszystkie 3 produkty, które otrzymałam do testów od HexxBox oraz sklepu IGRUSZKA: firmy Grashka baza pod cienie, cień do powiek (wkład) oraz lainer w pisaku - na recenzje będziecie musieli jeszcze poczekać, ponieważ chcę przetestować kosmetyki w różnych warunkach,  nie zawsze mam czas np. na używanie lainera. Więcej szczegółów jak dostać się do grona szczęśliwych testerek znajdziecie klikając w baner po prawej stronie bloga.
Baza pod cienie, tak jak już pisałam Grashka. Całą górną i dolną powiekę pokryłam perłowym cieniem Grashka - silver 06, czasami wpadający w pastelową lawendę. Kącik zewnętrzny oraz załamanie powieki przyciemniłam matowym cieniem z palety 5 velvet orchids - chłodnym szarym/brązem Estee Lauder [swatches - ten w górnym prawym rogu paletki, środkowy na ręce]. Przy linii rzęs (górnych oraz dolnych) mój ulubiony trik - czyli czarna żelowa kredka Avon - SuperShock, a na to cień Kryolan z palety Viva: dragon fruit, czyli różo-fiolet, który nałożony na czerń albo wychodzi fioletowy, albo granatowy. Pozostało zrobić czarną kreskę lainerem Grashka w pisaku - co było wyjątkowo proste i przyjemne. Tusz na rzęsy to ulubieniec Yves Rocher - sexy pulp. Linia wodna Inglot - soft precision eyeliner 31. Cień do brwi Inglot 569 oraz żel utrwalający z Catrice.
Co na buzi? Podkład mineralny Lily Lolo - china down + puder flawless silk. Bronzer Benefit - Hoola, róż The Body Shop 02. Usta MAC - frost Angel. 
W takim zestawie kolorystycznym - głównie przez tą zmienną naturę cieni - jestem zakochana! A jak Wasze wrażenia?

Recenzja: Siquens - prevention Krem pod oczy oraz jego zastępca...

$
0
0
Nie mogę się dokopać w pamięci, kiedy kupiłam krem pod oczy Siquens z serii prevention. Nie był to zakup w ciemno, ponieważ wcześniej przetestowałam próbkę z apteki. A gdy nadarzyła się okazja zakupienia lipcowego Glossybox'a z tym kremem, skusiłam się (ja z subskrypcji zrezygnowałam już wcześniej, ale bodajże we wrześniu wyprzedawali poprzednie pudełeczka).
Z tego co wiem, to krem dostępny jest w aptece np. SuperPharm, w cenach ok. 30-50 zł w zależności czy obowiązują promocje, czy nie. 

Jaka jest okolica moich oczu i czego wymagam od kremu?
Przez codzienne stosowanie korektora Make-up Atelier Paris czułam, że skóra potrzebuje dodatkowego nawilżenia w postaci kremu pod oczy. Nie mam cieni pod oczami, ani worków. Pojawiły się mimiczne zmarszczki (w tym roku obchodzę 25 urodziny) - co uważam za największy mankament - z którymi chcę walczyć. Późno chodzę spać, mało pijam wody - co może być przyczyną. Do tego stosowanie preparatów anty-trądzikowych na skórę twarzy może dodatkowo wpływać na kondycję skóry wokół oczu. 

Obietnice producenta Siquens Prevention (seria prevention jest dla osób ok. 25 roku życia, jest też dostępna wersja dla osób starszych):
Natychmiastowo i długotrwale nawilża delikatną skórę wokół oczu, dając jej uczucie komfortu i odprężenia. Wygładza zmarszczki mimiczne, jednocześnie chroniąc skórę przed oznakami starzenia. Niweluje objawy zmęczenia oraz cienie i obrzęki pod oczami, nadając spojrzeniu świeżość i blask.
Wskazany do codziennej pielęgnacji. Niewielką ilość kremu delikatnie wklepać, rozpoczynając od kącika zewnętrznego oka.
Moja opinia:
Cena w stosunku do pojemności/ wydajności jest w porządku. Krem stosowałam mniej więcej od początku września do teraz ( koniec lutego). Zamknięty jest w tubkę (w kartoniku, który wyrzuciłam) z wszystkimi potrzebnymi informacjami, oraz dzióbkiem umożliwiającym higieniczną aplikację. Fakt, pod koniec staje się upierdliwy i ciężko wydusić dosyć spore resztki kosmetyku.  Krem ma biały kolor, lekką ale nie lejącą się konsystencję. Łatwo się rozprowadza, przyjemnie szybko wchłania. Nie szczypie w oczy, nie podrażnia. Pozostawia skórę rozświetloną poprzez zawarte subtelne drobinki (nie mylić z nachalnym brokatem). Ten efekt rozświetlenia do mnie przemawia:) zrezygnowałam na długi czas ze stosowania korektorów pod oczy. Po nocy skóra jest wypoczęta, wygląda promiennie. Nawilżenie utrzymuje się przez cały dzień, nie przeszkadza w makijażu oka i nie wpływa na obniżenie jego trwałości. Nie jestem wstanie się wypowiedzieć co do cieni pod oczami czy obrzęków, bo owych nie posiadam. Jedno czego mi brakuje w tym kremie to zminimalizowania zmarszczek mimicznych wokół oczu, niestety pozostały bez zmian. Tylko dlatego będę szukać dalej kosmetyku na zastępstwo. 
Krem, który teraz będę stosować to Yves Rocher - Inositol Vegetal przeciwzmarszczkowy krem pod oczy, o wartości ok. 69 zł, który otrzymałam przy okazji zakupów internetowych w YR w grudniu. Ponieważ producent obiecuje efekty już po 15 dniach od zastosowania, pokładam w nim duże nadzieje. 

Jeżeli miałyście styczność z kremem YR liczę na Wasze opinie i komentarze. Bądź polecajcie coś co w waszej walce z pierwszymi zmarszczkami w okół oczu sobie poradziło:)

Jak wychodować długie i mocne paznokcie?

$
0
0
Długo się nimi nacieszyłam, niestety nie miałam czasu by je potraktować jakimś ładnym kolorem, a tu już trzeba było ze względu na obowiązki skrócić do minimum. Tak więc prezentacja bardziej ku pamięci;) A przy okazji zaprezentuję dwie odżywki do paznokci, które uważam, że są godne uwagi.
W lutym pazurki zaskoczyły mnie swoją wytrzymałością. Brak czasu na kolorowe mani wymusiło malowanie odżywkami, emaliami bezbarwnymi, bo gołych paznokci to ja nie lubię (chociaż na zdjęciu nie mają ani grama odżywki - nie wytrzymała malowania futryn w mieszkaniu).
Naprzemiennie, według nastroju stosuję Sally Hansen - nailgrowth miracle oraz Eveline - 8 w 1 Total Action. Oby dwie są przeze mnie lubiane, dobrze znane większości, oraz skuteczne już w pierwszym tygodniu stosowania. Różnią się pod wieloma aspektami:
  • Wykończeniem - Eveline jest mlecznobiała, co na dłuższej płytce imituje french manicure:) a Sally Hansen - pozostawia cieniutką mocno błyszczącą przeźroczystą warstwę. 
  • Odżywka Eveline - zawiera formaldehydy, które nie każdy toleruje (również miałam raz niemiłą niespodziankę, zaraz po ściągnięciu manicuru hybrydowego i po pomalowaniu odżywką płytka mocno mnie piekła), dlatego tym osobą polecam bezpieczną Sally Hansen. 
  • Cena/ dostępność Eveline kosztuje ok. 10 zł / 12 ml dostępna jest w większości drogerii, również tych mniejszych, Sally Hansen ok. 30 zł / 13 ml - większe drogerie, internet (można zakupić w niższych cenach).
  • Sally Hansen można z powodzeniem stosować pod lakier, Eveline tworzy za grubą warstwę przez co dłużej schnie lakier i może się odgniatać.
  • Sally Hansen mam już ponad rok i cały czas zachowuje świeżość i nie gęstnieje, Eveline jest bardziej gęsta - jednak od pół roku nie zgęstniała i dalej przyjemnie się nią maluje.

Wiadomo, że nie tylko smarowanie emalią paznokci wpływa na kondycję paznokci, polecam również wcierać olejki/oliwki w skórki, co poprawia krążenie, oraz przenika wgłąb do macierzy paznokcia. Ja taki szybki masaż stosuję wieczorami, przy okazji pielęgnacji włosów olejkami.

Luty to też czas w którym byłam/jestem na niskokalorycznej diecie, która nie odbiła się negatywnie na paznokciach (mojej cerze czy włosach, czego Wam dziś jednak nie zaprezentuję). Myślę, że to najlepsze potwierdzenie racjonalnego żywienia, zawierającego odpowiednie ilości witamin i mikroelementów. Tyle owoców i warzyw co teraz już dawno nie jadłam.

Macie jakieś swoje sposoby na przyśpieszenie wzrostu paznokci oraz poprawę ich kondycji? Podzielcie się!

Nowości w kosmetyczce: 2/2013

$
0
0
Nie wiem co mi się stało, chyba zapomniałam rozumu wybierając się do osiedlowej drogerii, skuszona zakupiłam:
Marion - Inteligentne płatki kolagenowe pod oczy 5,90 zł. [zużyłam i zrecenzowałam]Dwa produkty Golden Rose: lakier ze znanej już każdemu kolekcji Jolly Jewels nr 104, oraz Top Coat - Quick Dry[prezentowałam tu]( i tu po raz kolejny widać moją głupotę bo byłam przekonana, że chwyciłam "efekt gel" ) oczywiście pewnie przepłaciłam, bo ta drogeria ogólnie jest droga, za dwie sztuki razem ok. 18 zł. Spytałam też o kredki z Golden Rose - ale nie było, no i pani mnie naciągnęła na Misslyn - ontense color Liner 78, za 12,99 zł. 

Przyszedł czas zamówienia półproduktów kosmetycznych:
Zrób sobie krem/ Biochemia Urody: Olejek jojoba - 60 ml - 13,99 zł (z przeznaczeniem do stosowania na noc)hydrolat z róży 200 ml - 11,90 zł (do odświeżenia skóry rano), Tonik z kwasem PHA 6% ok. 19 zł (na wieczór). + 6 zł przesyłka (zbiorowe zakupy są super!)



W miesiącu lutym zostałam też wybrana do grona szczęśliwców - recenzentek Hexx'box oraz sklepu internetowego  IGRUSZKA, za do ogromnie dziękuje! W moje łapki wraz z uroczym liścikiem trafiły produkty Grashka: baza pod cienie, perłowy cień do powiek, oraz czarny lainer w pisaku. [naoczne swatche] Przyznaję, że najczęściej stosuję lainer, a na recenzję musicie jeszcze trochę poczekać.

Były Walentynki, mój ślubny ma już dawno moją "chciejlistę" i spisał się na medal:) Otrzymałam Kremu Clinique - superdefense spf 25 do cery suchej i mieszanej, miałam wcześniej próbkę i przypadł mi do gustu. Ma nawilżać i przeciwdziałać negatywnym czynnikom zewnętrznym, oraz pierwszym zmarszczkom. Jak to będzie na dłuższą metę na pewno Wam napiszę. 50 ml - koszt ok. 230 zł. Douglas pakuje cudownie, czego nie zdążyłam uchwycić na zdjęciach, ale jako dodatek były jeszcze kuleczki do kąpieli widoczne na zdjęciu.

Ponieważ sprawdziłam gazetkę promocyjną SuperPharm i ujrzałam extra promocję, na krem Lierac - Mesolift (którego próbkę miałam w glossyboxie i od tamtej pory marzyłam o nim, czekałam jednak na dobrą promocję), 2 w cenie 1, zaszalałam (rozbijając w ten sposób mój fundusz na nową torebkę - te 1,2 i 5 zł zbierane każdego wieczora do słoika), na miejscu okazało się, że zestaw jest jeszcze bardziej przeceniony niż w gazetce. Za dwa kremy po 50 ml zapłaciłam łącznie 113 zł. Tak więc, złamałam swoją zasadę - zrobiłam zapas i mam kremów na bardzo długo, ale na pewno nie otworzę nowego zanim nie skończę poprzedniego. Kolejna promocja, nad którą myślałam i zrealizowałam to podkład Revlon - ColorStay do cery suchej i normalnej odcień najjaśniejszy 150 Buff Chamois za 39,99 zł. Skończył mi się antyperspirant, więc tutaj dyskusja zbędna, padło na Garnier - mineral deodorant, extra fresh, 48 antyperspirant ok. 11 zł. Przy okazji otrzymałam próbki: Lierac - zmysłowy olejek z 3 białymi kwiatkami, nawilżenie 24h - twarz, ciało, włosy. Palmers: Firming butter, Skin Therapy Oil x2. Physiogel - hipoalergiczny żel do mycia twarzy. Biovax L'biotica - intensywnie regenerująca maseczka do włosów przetłuszczających się.
Ostatnie już zakupy/ uzupełnienie braków:
Lirene - dwufazowy, delikatny płyn do demakijażu oczu 12,99 zł [to już 2 zakup,więc recenzja ukazała się tu]. Coś do mycia ciała: Ziaja - kremowe mydło pod prysznic, masło kakaowe 500 ml / 6,39 zł. Do płukania jamy ustnej, poszukuję tańszego zamiennika Listerine - padło na Boccamint Anti-plaque - bez alkoholu, 500 ml - 6,99 zł. 
Oraz maska do włosów Bioetica - crema di Essenza I idvatnte - 15 zł/ 250 ml (zakupiona na pół z koleżanką, u mnie zastępczym opakowaniu - nie załapała się na zdjęcie). Nie będę Was zanudzać już pastą do zębów i wacikami, bo tego kupuję/zużywam namiętnie niezliczone ilości....
Łączne kosmetyczne wydatki lutowe: 293,82 zł. O parę zł więcej niż w styczniu. Statystki mnie dobiją pod koniec roku. Wstyd, wstyd... ale jest nadzieja na przyszłe miesiące, ponieważ w aspekcie pielęgnacji twarzy jestem zaspokojona na kilka długich miesięcy. 

Recenzja: Minerały Lily Lolo

$
0
0
Dzisiaj skupię się głównie na produktach mineralnych Lily Lolo, do których zakupu dojrzewałam blisko rok czasu! Mogę pluć sobie w brodę, że nie zrobiłam tego wcześniej!
Produkty z zestawu, jak widać zużyłam już Blondie oraz China Doll, w górnym rogu Barely Buff, na dole puder Flawless Silk.
W końcu, gdy zakupiłam zestaw "na próbę":Ready, Set, Glow light: składający się z 3 podkładów: Blondie, China Doll, Barely Buff; pudru: Flawless Silk (wszystkie po 0,75 g) oraz pędzelka Baby Buki. W styczniowym zakupie sięgnęłam też po miniaturę bronzera South Beach, puder Flawless Matte, przysługiwały mi też 4 darmowe próbki w strunowych woreczkach (wybrałam: podkład Porcelain, Warm Peach, róże: Ooh La La i Surfer Girl). [Swatche tych produktów pokazywałam tu oraz można obserwować zastosowanie w makijażach w styczniu-lutym].
Podkład China Doll + puder Flawless Silk. Bronzer South Beach, róż Inglot 84.
Spośród tych produktów, moim ulubieńcem jest podkład mineralny China Doll (opisany przez dystrybutora jako neutralny blady/jasny), chociaż ostro konkurował z Blondie pod względem kolorystycznym. 
Porcelain - jest za jasny, w sam raz dla mojej bladolicej Sis. Warm Peach oraz Barely Buff są za ciemne, ale poczekam na sąd ostateczny do wakacji, być może wtedy okażą się strzałem w 10. 
Zapewnienia producenta można zobaczyć [tu] - w recenzji postaram się odnieść do każdego z podpunktów.

Moja opinia na temat podkładów
Opakowanie/ Aplikacja:
Odnosząc się do opakowania zestawu - zamknięty jest w ładnym dla oka kartoniku, w środku z instrukcją (niestety po angielsku, co może niektórym osobą sprawić problem. Kartonik stał się "domkniem" dla moich wszystkich minerałów LL. Miniatury są w uroczych małych słoiczkach, chociaż wydobywanie produktu bezpośrednio z może być uciążliwe przez małą średnicę słoiczka i brak sitka (rozumiem i nie oceniam przez to produktu niżej), pełnowymiarowe opakowania są szersze i właśnie z sitkiem dozującym odpowiednią ilość kosmetyku. Korzystałam z podkładów wysypując odrobinę na czystą kartkę, nabierałam na pędzel Baby Buki Lily Lolo, nadmiar strzepuję o kartkę i rozprowadzałam na twarzy kulistymi ruchami. W razie potrzeby dokładałam podkładu, bądź nadmiar przesypuję z powrotem do słoiczka. Początkowo aplikacja może być problematyczna, ale z upływem czasu nabiera się sprawności i całość nie zajmuje więcej niż przy aplikacji płynnych podkładów. 
Z podkładem mineralnym trochę trudniej wiążą klasyczne róże/bronzery, ale można temu zaradzić nakładając więcej produktu - wytrzyma spokojnie do końca dnia. Natomiast minerał + minerał współgra idealnie. 
Konsystencja:
Jest to proszek, miałki, lekko "wilgotny", po wysypaniu widać "skupienie" podkładu, dobrze przyczepiający się do pędzla oraz skóry. Przez swoją sypką konsystencję w moim przypadku skóra nie wymaga już pudrowania;) Pudru Flawless Silk używałam głównie ze względu na jego piękne właściwości rozświetlające (nie wierzę sama sobie, że to pisze - ja, osoba nie lubiąca do tej pory blasku, połysku na twarzy). Na twarzy nie daje uczucia maski, ciężkości, skóra może swobodnie "oddychać" podczas dnia. 
Krycie:
Jest delikatne do średniego, można stopniować. Przy pierwszym użyciu zastanawiałam się czy w ogóle mam coś na twarzy, więc, gdy nałożyłam tylko na połowę twarzy zauważyłam piękne ujednolicenie cery:) Nie radzi sobie z większymi świeżymi bliznami po trądziku, należy wesprzeć się korektorem. Wydaje mi się też, że im ciemniejszy podkład tym mocniej kryje, ale może to być tylko moje odczucie. Ponieważ minerały odbijają światło skóra wygląda na wypoczętą, świeżą i bardzo ładnie prezentuje się na zdjęciach.
Koszt/ Wydajność:
Wersja mini: 0,75 g kosztuje 9,90 zł, pełnowymiarowy produkt 10 g (w słoiczku 40 ml) 69,90 zł. Wydawałoby się co to jest 0,75 g, mało i na ile starczy? Mi wystarczyło na ok. 1-1,5 tyg. stosowania. Czyli przeliczając 10 g powinno wystarczyć średnio na 3 - 5 miesięcy codziennego stosowania. Dlatego uważam, że cena nie jest wygórowana. 
Trwałość:
Spokojnie wytrzymuje od rana do wieczora i nawet dłużej. Bywają dni, że schodzi szybciej, ale bez nieestetycznych plam, zacieków czy efektu "ciasta". Moja buzia przy zastosowaniu minerałów jest bardzo długo jest hmm jak to opisać? satynowa, nie błyszcząca, ale też nie jest to płaski mat.  Wodoodporności nie sprawdzałam.
Minusy:
Moja cera jest kapryśna i obecnie mam dni suchej skóry (spowodowane kosmetykami Auriga, Flavo-C) - również na strefie T, a podkład mineralny zaznaczał delikatnie w pierwszych minutach po aplikacji suche skórki. Przy zastosowaniu silikonowej bazy - problem znika, chociaż nie jestem ich zwolennikiem. Obecnie zmieniłam sposób pielęgnacji cery i mam nadzieje, że z ową suchością zawalczę i przywrócę jej odpowiednie nawilżenie.
Dodatkowo podczas zimy i temperatur poniżej 0, czuję potrzebę "grubszej" warstwy ochronnej na skórze (którą daje płynny podkład), szczególnie, gdy spędzam trochę czasu na zewnątrz w oczekiwaniu na autobus.

Podsumowując:
Mineralny podkład firmy Lily Lolo przypadł mi mocno do gustu, przez swoją naturalność, ładne wyrównanie koloru skóry bez efektu maski. Dzięki zestawowi startowemu niewielkim kosztem  odnalazłam idealny odcień. Podkład nie wpłynął negatywnie na stan mojej skóry: obeszło się bez wysypu trądziku czy zapychania porów skóry. Powyższe punkty przemawiają na korzyść, z chęcią zakupię pełnowymiarowe opakowanie w okresie wiosennym, gdy w końcu termometr na dworze wskaże kilka stopni na +. 
Bronzer South Beach niestety swoim kolorem mnie rozczarował. "South Beach to śliczny, brzoskwiniowy bronzer w średnim odcieniu, który daje matowe wykończenie. Ten odcień idealnie nadaje się do makijażu dziennego." Dla mnie ta brzoskwinia jest zbyt pomarańczowa, mocno nasycona więc na takiej jasnej karnacji jak moja można zrobić sobie kuku, w momencie gdy damy za dużo, ciężko nadmiar ściągnąć. Dostępna wersja mini 0,75 g/ 9,90 zł, oraz większa: 8 g/69,90 zł. 
Na górze Silk na dole Matte.
Puder Flawless Silk stosowałam częściej niż Matte (o nim innym razem), ponieważ nie potrzebowałam dodatkowego matu. "Jasny, brzoskwiniowo-różowy mineralny puder o jedwabistej konsystencji, który dzięki zawartości rozpraszającej światło miki, optycznie redukuje widoczność drobnych zmarszczek oraz niedoskonałości." Ideał w dni, gdy nasza cera wygląda na zmęczoną. Nie daje efektu bombki choinkowej, lecz subtelny woal, stosowałam punktowo jak i na całą twarz, nie przyśpieszał błyszczenia cery. Tutaj jeżeli chodzi o cenę wygląda to tak: 0,75 g/ 9,90 zł, 4,5 g /69,90 zł. 

Róże: Ooh La La oraz Surfer Girl mocno napigmentowane, wystarczy niewielka ilość, by zmalować rumieńce, wymaga od nas większej wprawy by tak jak w przypadku bronzera nie zrobić sobie krzywdy. Łapię się na tym, ze róże wolę stosować róże w klasycznej prasowanej formie. Może do tego też kiedyś dojrzeję? Ooh La La 3g/39,90 zł natomiast Surfer Girl 3,5g/ 39,90 zł. 

Dodam już ostatnie zdanie, podoba mi się strona dystrybutora [tu] - ponieważ zawiera wszystkie potrzebne informacje, podejście do klienta, szybkość odpowiedzi na pytania oraz realizacje zakupów i wysyłki zmówienia;)

Podsumowanie diety z Vitalia.pl

$
0
0
Minął równy miesiąc na diecie. 
Trzymałam się bardzo dzielnie - z drobnymi grzeszkami, małżonek też. Jedzenie było smaczne, nie licząc kilku wpadek np. buraczków z jabłkiem, o których już powoli zapomniałam i wymazuję z pamięci. 

Średnio na diecie jadałam 1000 - 1300 kcal, w zależności od tygodnia i jakie były postępy, taki jadłospis otrzymywałam. Istnieje opcja zamiany posiłku na inny, gdy nam coś nie smakuje lub nie mamy danych produktów pod ręką. 
W diecie przeważały warzywa, owoce, pełnoziarniste produkty typu kasze, ryż, pieczywo, musli, otręby. Mięsa w stosunku do tego co jadałam do tej pory było niewiele ok. 100 - 150 g dziennie np. piersi z kurczaka/indyka (nie przepadam za czerwonym mięsem więc wykluczyłam całkowicie już przy wypełnianiu ankiety co do preferencji). Przetwory mleczne: jogurty naturalne, kefiry, maślanki, twarogi - również występowały regularnie - lubię ich smak, więc nie było problemu. 

Koszt klasycznej diety (jadłospisu) to 69 zł na miesiąc czasu, średnio na zakupy spożywcze z listy wydawaliśmy 200 zł na tydzień (dla dwóch osób, kobieta o wzroście 163 cm/początkowa waga 61,6 kg + mężczyzna 195 cm/101 kg). Czyli podobnie lub nawet mniej niż w żywieniu do tej pory. Nie chodziliśmy głodni, nic się nie marnowało i nie wyrzucaliśmy jedzenia.
Gdybyście były zainteresowane kupnem diety to wpisując osobę polecającą (boskejsza) otrzymujecie 2 dni diety gratis;)

Takie kontrolowanie posiłków, odmierzanie porcji i trzymanie się wyznaczonych godzin to dla mnie ogromny krok do przodu. Teraz wiem, jak powinien wyglądać zdrowy posiłek, oraz to, że nawet gdy wcześniej jadałam zdrowo - jadałam po prostu za duże ilości w stosunku do mojej osoby o wzroście 163 cm. Przestałam jadać nocą - co robiłam notorycznie, ze względów późnego chodzenia spać, da się przeżyć, gdy zjemy odpowiednią kolację;) 

Ostatecznie ważę 57,8 kg. Wymiary tak jak w poprzednim tyg. Łącznie straciłam 22 cm w obwodach. Obawiam się, że z moją figurą (szerokie biodra, długie nogi w stosunku do tułowia) może być ciężko osiągnąć np. jeszcze węszą talie, czy mniejszy tyłek samą dietą. Dlatego wyczekuję wiosny by z powrotem cieszyć się bieganiem, które sprawia mi najwięcej przyjemności.

Aktywność fizyczna - ograniczyła się do kręcenia hula-hoop, łączny czas z ostatnich dwóch tyg. to nie więcej niż 60 min. Do tego kilka spacerów. Kiepsko, ale nigdy nie jest za późno by to w swoim życiu zmienić...

Zrobiłam zdjęcia na początki i dzisiaj, może różnica nie jest jakaś ogromnie widoczna na zdjęciach, ale odczuwalna dla mojego organizmu, pokaże co bym nie była gołosłowna. 
Wybaczcie jakość dzisiejszego zdjęcia, ale samowyzwalaczem nie jest to takie proste:/ I wszystkie próby kończyły się tak samo.
Cellulit praktycznie zniknął;)
Z boku nie zrobiłam na początku diety:/
Moja fryzura i brak makijażu na tym zdjęciu powala....
Żałujemy, że ślubnemu nie zrobiliśmy zdjęć na początku - bo u niego, po stracie 8 kg różnica jest kolosalna! Wysmuklał na twarzy, "mięśniu piwnym" i ogólnie całym ciele.

To co osiągnęłam do tej pory, to już mały sukces, z którego ogromnie się cieszę. To już po części zrealizowane postanowienie noworoczne! Jak będzie dalej, będę Was informować na bieżąco, jeżeli oczywiście chcecie;)

Zużycia: 2/2013

$
0
0
Co miesiąc zaskakuje mnie ilość zużytych kosmetyków, które dumnie Wam prezentuję.
Na zielonym tle produkty, które bardzo lubię, polecam i pewnie do nich jeszcze wrócę. Na białym, dobre/ przeciętne, bez szkody ani efektu wow dla organizmu. Na czerwonym buble.

Produkty już recenzowane, w razie potrzeby zostały aktualizowane. 
Wystarczy kliknąć w link:

Oraz te o  których wcześniej nie wyraziłam zdania, osobnych recenzji nie będzie:
  • Adidas for women - action 3, mineralny anti-perspirant: w kilku słowach: skuteczny, ładnie pachnący, mojej skóry nie podrażnia (niestety Sis z AZS tak:/) i nie zostawia białych śladów. 
  • Elmex - płyn do płukania jamy ustnej. Niestety nie daje mi takiego odświeżenia i uczucia czystości jak Listerine, do tego przy mniejszej pojemności jest jeszcze droższy od L. 
  • Żele pod prysznic Isana: witaminy i jogurt oraz melon i gruszka, dobrze myjące, pięknie pachnące i tanie. 
  • Uber hair - maska intensywnie regenerująca do włosów 25ml, za mało bym mogła się wypowiadać na ten temat, ale bez efektu wow. 
  • Camille Albane - próbka szamponu do włosów blond 10 ml - też mnie nie przekonała do zakupu pełnowymiarowego opakowania. 
  • Próbka Carmex - Cherry, nawilżający balsam do ust 2,5g. Całkiem wydajna, mniej gęsta niż słoiczkowa wersja, przez co mniej treściwa i skuteczna. Zapach chwalony również przez ślubnego, smak niestety nie do zniesienia (ten w słoiczku nie jest taki nieznośny).
  • Wyrzutek Oeparol balance - pomadka ochronna do ust Malin:  pachnie okropnie, na pewno nie maliną, nie pielęgnuje moich przesuszonych ust, osadza się na każdej skórce co wygląda nieestetycznie, na dodatek złamała się w pół. Bardzo kiepsko zainwestowane te kilka zł. 
Jak Wam poszło w tym krótkim miesiącu?

87# Ocieplenie: Makijaż pomarańcz, złoto i brąz...

$
0
0
Kiedyś na początku moich makijaż-owych zmagań trzymałam się "ramy", typów urody itd. na te czasy określono mnie mianem wiosny. I właśnie według tych wytycznych malowałam się też w odcieniach pomarańczy. 
Historię tą opowiadam w ramach wstępu, właśnie do makijażu w ciepłych barwach. Dla ułatwienia początkującym, makijaż ten jest idealny dla blondynek o złotych - słomkowych odcieniach włosów czy rudowłosych. 

Lubię proste rozwiązania w dziennym makijażu, użyłam tutaj zaledwie 3 cieni to powiek i kredki.
Całe powieki pokryłam bazą pod cienie Grasha, następnie cieniem:Gold. Załamanie powieki: Orange. Kreskę blisko linii górnych rzęs, oraz 1/3 dolnej powieki od kącika zew. - Misslyn intense color Liner 78 + roztarłam cieniem w odcieniu Walnut. Wszystkie użyte cienie należą do palety Kryolan - Viva. Rzęsy YR - sexy pulp. Linia wodna Inglot soft precision eyeliner 31. Brwi paletka Catrice jaśniejszy cień + żel modelujący. 
Cały makijaż prezentowałam przy okazji recenzji minerałów Lily Lolo: podkład China Doll.

Miło było cofnąć się w czasie:)

Teraz co do typu urody, skłaniam się nawet bliżej ku latu. Nie opalam się od kilku lat, włosy farbuję i to zmienia naszą "naturę". To wszystko jest jednak nie istotne, z upływem czasu nabieramy doświadczenia, nie boimy się eksperymentować, nie trzymamy się schematów - co nie rzadko okazuje się mega korzystne dla naszego wizerunku! 
I do tego pragnę Was ogromnie zachęcać!

Rocznicowe rozdanie u Marti, oraz słów kilka, dlaczego warto brać udział w rozdaniach...

$
0
0
Wczoraj po raz kolejny miałam szansę się przekonać, że udział w rozdaniach się opłaca, szczególnie osób, które obserwuję od dawna, bowiem nie kosztuje nas wiele energii  a możemy zdobyć wymarzone kosmetyki... Dziękuje Cammie:)

Tak więc idąc za ciosem, polecam wziąć udział w rocznicowym rozdaniu u Marti:) <- kliknij w link, by poznać szczegóły.

Do wygrania, same urodowe smakołyki:

Ze względów atrakcyjności nagrody, popieram tworzenie osobnej notki na blogu.

p.s. Wieczorem najprawdopodobniej ukarze się recenzja cienia do powiek Grashka.

Recenzja: Grashka - perłowy cień do powiek silver (wkład).

$
0
0
Chwaliłam się w lutym, że załapałam się do testerek Hexxbox, oraz sklepu Igruszka. Powiem tylko raz i powtarzać nie mam zamiaru - otrzymanie produktów za "darmo" nie ma wpływu na moją opinię. Recenzję postanowiłam podzielić na części, ponieważ jedne produkty można ocenić szybciej inne po dłuższym stosowaniu. Na koniec planuję też wpis zbiorczy - podsumowujący mój udział w całej akcji oraz sklep Igruszka.
Na pierwszy ogień idzie Grashka - perłowy cień do powiek, w odcieniu silver (wkład). Dokładny opis produktu ze strony Igruszka.pl
Opakowanie:
Ponieważ jest to wkład został zapakowany w plastik (z którego możemy śmiało używać cienia, jeżeli nie posiadamy paletek magnetycznych) oraz kartonik z informacjami: skład, miejsce produkcji, gramatura oraz okres ważności. Na opakowaniu brakuje jedynie nazwy odcienia, który  odnalazłam na stronie sklepu. W liście zostałam poinformowana, że cień pasuje do kasetki po bazie pod cienie. Mój obecnie trzymam w kasetce magnetycznej Inglot wraz z innymi wkładami i pewnie tam zostanie na dłużej, bo lubię mieć cienie w grupie.
Gramatura/ cena:
Właściwy cień tak samo jak wkład zawiera 2g. W czarnej kasetce koszt: 12,90 zł, samego wkładu: 7,90 zł. Niestety nie ma możliwości zamówienia samodzielnie kasetki/ opakowania. Cień jest większy od klasycznych Inglot, MAC czy Kobo - a w niższej cenie.

Kolor/ pigmentacja/ struktura/ aplikacja:
Cieszę się, że otrzymałam odcień Silver - jest na tyle uniwersalny, że każdy może się nim umalować. A na dodatek w moich cieniowych zasobach nie mam podobnego. Srebrne cienie jakie posiadam leżą bliżej srebra niż ten od Grashki. Pisałam już przy okazji makijażu tu - że jest to dla mnie taki a'la kameleon: przybiera odcień cieni sąsiadujących. 
Swatche ukazują jak prezentuje się cień zaaplikowany na różne sposoby. Jak widać najlepiej sprawuje się zastosowany "na mokro" i do tego również zachęca nas producent. Z obietnicą subtelnego efektu na sucho - zgadzam się - na gołej skórze nie wiele się wybija. Ale ja cienie do powiek zawsze stosuję na bazę pod cienie. Perłowe wykończenie porównałabym do cieni Inglot ACM - czyli mat z połyskującymi drobinkami. Struktura cienia pudrowa również przypomina mi cienie Inglot, nie osypująca się podczas aplikacji na powieki. Nie miałam trudności z rozcieraniem cienia i łączenia z innymi cieniami,  również na mokro nie tworzy plam. 
Przykładowe zastosowanie, na bazie Grashka, w kąciku wewnętrznym matowy biały cień kobo. Kreska czarnym lainerem Grashka.

Trwałość:
Na bazie pod cienie (mojej ulubionej ArtDeco) wytrzymuje spokojnie długie godziny, nie tracąc na intensywności. Na mokro.....
Tutaj: baza Grasha, cień w kąciku wew. biały matowy Kobo, cała powieka Grashka silver oraz w kącikach zewnętrznych ten sam cień na mokro. Lainer Grashka czarny w pisaku.

Podsumowując:
Rzadko robię recenzję pojedynczych cieni do powiek, dlatego najłatwiej przyrównać mi go do cieni marki Inglot, które większość z Was zna. Ponieważ cień Grasha (wkład) ma większą gramaturę i niższą cenę - warto wypróbować przy okazji zakupów internetowych. Kolor który otrzymałam, jest uniwersalny oraz zaskakujący, przez co przypadł mi do gustu. Nadaje się idealnie do makijaży dziennych oraz wieczorowych w celu rozświetlenia makijażu lub w zastosowaniu na mokro. W lutym stosowałam go w 1/2 makijaży, które nosiłam. I na pewno będę jeszcze często do niego wracać. Stosowny razem z bazą lub na mokro - jest trwały. Ubolewam jedynie nad małą różnorodnością kolorów (6 do wyboru). 

88# Moje oczy są dzisiaj takie zielone...

$
0
0
W dniu w którym ten makijaż stworzyłam, moje oczy były wyjątkowo zielone. Nie mogłam się oprzeć i dodałam im jeszcze więcej zieleni. W roli głównej podwójne cienie Catrice - 010 Mars Attacks. 
Zaczynając oczywiście od bazy pod cienie Grashka, która pięknie podbiła jasną matową zieleń Catrice na całej górnej  i dolnej powiece. Wzdłuż linii rzęs użyłam ciemnej butelkowej zieleni Catrice. Pociągnęłam kreskę KOBO long lasting eyeliner Prussian Blue, oraz wyciągnęłam ogonek czarnym lainerem Grashka. Linia wodna standardowo Inglot soft precision eyeliner 31, a tusz do rzęs to YR - sexy pulp. Brwi cieniem Inglot 569 oraz żelem do modelowania Catrice z edycji limitowanej.
W całej okazałości:
Czuję wiosnę w powietrzu! Jutro koniecznie zakupię tulipany ;)

Praca nad ciałem cz.5

$
0
0
Nie wiedziałam jak posta nazwać: odchudzanie już nie do końca pasuje, dieta również bo nie żywię się według ścisłego schematu i na ten temat rozwodzić się w minionym tygodniu nie zamierzam. Nazwałam więc "Pracą nad ciałem" - bo to co robię to swego rodzaju praca o lepszą sylwetkę itd., cz. 5 - ponieważ to już 5 post mieszczący się w tematyce "pracy nad ciałem" czy to dieta czy odchudzanie. Pozostaje cyklicznie w czwartek.

W duszy postanowiłam zrobić Marzec miesiącem kręcenia hula-hoop ;) Jestem ciekawa jak będzie wyglądał brzuch po miesiącu kręcenia. Oczywiście ma być to krótkim przerywnikiem w ciągu dnia - nie nudzącym kręceniem bez przerwy kilka godzin. Wziąć na chwilę hula-hoop pokręcić do momentu aż spadnie na ziemię i koniec na dziś dzień. Uskuteczniam też bieganie, temperatury na zewnątrz zachęcają... chociaż chodzą pogłoski, że ma nas jeszcze dopaść zima.. brrr

1.03.2013 - 8 min hula hoop + 30 min biegu - pokonałam dystans 3,67 km
2.03.2013 - 4 min hula hoop
3.03.2013 - 48 min biegu - dystans 6,9 km
4.03.2013 - odpoczynek
5.03.2013 - 3 min hula hoop
6.03.2013 - 22 min biegania - dystans 3,03 km + 6 min hula hoop

Mani: tym razem hybryda...

$
0
0
To już któreś moje podejście do hybrydy, nie jestem ich zwolenniczką, chociaż, gdy w moje ręce trafił kolor natural od La Femme nie mogłam się oprzeć...
Zdjęcie zrobiłam dopiero 5 dnia po założeniu. Dziś mija 7 dzień, wytrwały pracę, szycie oraz sprzątanie (łącznie z szorowaniem łazienek i kuchni). Widzę, że jedyne jeden (wskazujący u prawej dłoni) lekko odchodzi od wolnego brzegu - to głównie przez wczorajsze nawlekanie igły i inne związane czynności z szyciem. Nie straciły na połysku. Powoli widać odrost.
Czas na zdjęcia w różnym świetle:
Tydzień mnie już mocno satysfakcjonuje np. na wyjazd:) Chyba się polubimy i rozważę inne kolory.

Przerwa!

$
0
0
Wybaczcie Kochane, ale jestem zmuszona zrobić przerwę od blogowania, aby pozałatwiać ważne sprawy, a niestety blog mnie ogromnie pochłania!
Nie lubię pozostawiać spraw nie dokończonych. A ponieważ w styczniu zaczęłam kurs prawa jazdy, godziny już wyjeżdżone pozostaje się  przyłożyć się do nauki teorii na egzamin. A wiadomo im szybciej materiał opanuję, tym szybciej zdam, będę kierowcą :) oraz będę miała więcej czasu na przyjemności!

Trzymajcie kciuki!

Recenzja: Grashka - eyeliner oraz eye & lip primer.

$
0
0
Kolejne recenzje produktów otrzymanych w ramach HexxBox i uprzejmości sklepu Igruszka.pl 
Początkowo recenzje chciałam rodzielić, jednak zdjęcia do nich powielałyby się.
Zacznę od Eyelinera w pisaku - którego byłam najbardziej ciekawa podczas całego testowania.
Już jak tylko paczka do mnie dotarła wykonałam pierwsze testy na makijaż, który miałam już dobre kilka godzin (stąd błyszczenie na twarzy). Byłam zachwycona intensywnością koloru, łatwością w obsłudze i możliwością namalowania bardzo cienkiej kreski.
Pierwsze naoczne próby.
Czas fascynacji produktami Grashka. Baza, cień oraz eyeliner w jednej akcji.
Niestety podczas kolejnych prób, może nie w pierwszym tygodniu stosowania, ale w kolejnych: intensywność zaczęła słabnąć. A aplikacja eyelinera na kilka warstw makijażu czyt. baza pod cienie, cień bazowy, kredka Avon SS pokryta cieniem (tak jak ostatnio najbardziej lubię) - zaczynała się robić problematyczna. W miarę noszenia takiej kombinacji na oku, kreska w miejscu "jaskółki/ haczyka" czy jak kto tam nazywa, zwyczajnie blakła... 
[ten makijaż] po kilku godzinach:/
Przeważnie podchodząc do kosmetyku, którego zastosowanie znam (eyeliner - czyli tusz do robienia kresek) rzadko przygodę z nim zaczynam od czytania co producent ma do powiedzenia. Stąd może wynikać pewne niezadowolenie z produktu. Po zapoznaniu się z opisem producenta [link] stwierdzam, że na pewno nie jest "odporny na rozmazywanie" (płaczu nie wytrzyma, a podczas testów na ręce mogę go zmyć już za pomocą śliny). Wykonanie aż "150 aplikacji" wydaje się również przesadzone. 
Z następnymi stwierdzeniami zgadzam się w 100%:
Polubisz ten produkt:
  • jeżeli nie masz przetłuszczających się powiek
  • lubisz produkty łatwo zmywalne
  • najczęściej wykonujesz cienkie kreski
  • lub stosujesz tylko kreskę (bez cieni do powiek)

Opakowanie/ pojemność/cena: klasyczne dla eyelinerów w pisaku, eleganckie czarne z białym napisem (nie ściera się, a wędrował to z kufra do kosmetyczki i z powrotem obijając się o inne kosmetyki). Odpowiedniej grubości, długości - ułatwiającą trzymanie i aplikację. 0,8 ml to dosyć mało produktu w cenie regularnej 14,90 zł (obecnie w promocji za 8,90 zł). 

Podsumowując:"Polubisz ten produkt" - jeżeli patrz wyżej.... 
Dla mnie nie jest idealny, ale przyjemny w momencie, gdy nie stosuję dużo kosmetyków do oczu w jednym makijażu. W wersji jeden cień + lainer sprawdza się dobrze. Nauczyłam się też, że przed aplikacją należy go porządnie wstrząsnąć - wtedy kolor jest intensywny:) Stosowałam go praktycznie codziennie od momentu otrzymania do dziś dnia. Będę używać dalej, chociaż w przyszłości raczej nie planuję zakupu. 

Baza pod cienie i do ust. Zacznę od tego, że jestem wielbicielką bazy ArtDeco i każda nowa przechodzi ostre testy. 

Opakowanie/ pojemność/ cena:
Opakowanie jest ładne ze skromnym graficznym logo Grashka, na dodatek wielokrotnego użytku (pasuje do niego cień Grasha), początkowo problematyczne do otwarcia, w miarę czasu się wyrabia. Plastik jest gruby i raczej solidny (okaże się z czasem). Baza dodatkowo jest w kartoniku o żywym kolorze z informacjami typu: skład[klik], producent, pojemność 1,2 ml oraz ważność od otwarcia 18 m-cy. Cena 12,90 zł/ sam wkład 7,90 zł. 
Cenowo wychodzi drożej niż mój ulubieniec który ma 5 ml i wystarcza mi spokojnie na cały czas ważności. 

Kolor:
Cielisty, matowy, wydaje się trochę za ciemny dla bladolicych, jednak po rozprowadzeniu na powiece nie widać mocnej różnicy. Bazę zawsze aplikuję pędzelkiem RealTechniques - z core collection do podkładu, dzięki czemu jest higienicznie i nie nakładam za dużo produktu.
Efekty:
Wzmacnia kolor cieni, chociaż z mijającym czasem ulega to zmianie. Szczególnie przy "tłustej" czy opadającej powiece oraz ciemnych cieniach do powiek (patrz wyżej, gdzie ukazałam makijaż oka po czasie). Po takich nie miłych niespodziankach sceptycznie podchodziłam do bazy. 
Efekty "podbijania" cieni, pokazywałam już przy recenzji cienia Grashka.
Recenzja nie była by pełna, gdybym nie zastosowała bazy na usta! Tak więc uczyniłam kilkakrotnie. Efekt bardzo mi się spodobał. Można "zamalować" naturalny kształt i namalować ładniejszy, pełniejszy kształt - korygując niedoskonałości. Na zdjęciu tania konturówka Essence. Wytrzymała 3-4 h z jedzeniem i piciem, ale bez częstego oblizywania ust. Moje usta należą do "sucharków", baza nie pielęgnuje, ale również nie przesusza nadmiernie. Nie ma też nieznośnego smaku.

Podsumowując:
Baza Grashka - jako baza pod cienie nie pobije mojego ulubieńca - ArtDeco co do wytrzymałości makijażu oczu. Jednak wielki ukłon w jej kierunku - jest niekwestionowanym odkryciem w dziedzinie utrwalania makijażu ust:) Teraz nie będę się bała ciemnych kolorów i zagoszczą częściej na moich ustach. 

Dostępność oby dwóch produktów w sklepie internetowym Igruszka
 ----------------------
p.s. Dziękuje wszystkim za cierpliwość podczas mojej nieobecności, miłe słowa i trzymanie kciuków! Oraz cieszę się ogromnie, że w tym czasie przybyli też nowi obserwatorzy:) Skoro jestm to znaczy, że egzamin w ośrodku zdany, czas zapisać się na państwowy.

Praca nad ciałem cz.6

$
0
0
Za dużo mi chodzi myśli po głowie bym mogła to przelać na klawiaturę. Z jednej strony człowiek myśli dieta - super, ale nie da się tak żyć przez całe życie, wyliczać porcję itd. Inni mówią, ćwicz więcej to będziesz mogła jeść wszystko na co masz ochotę. Nie u mnie to tak nie działa, nie mam wtedy satysfakcjonującej mnie sylwetki, niby zgrabna ale brakuje mi czegoś do tego mojego wyśnionego ideału. Płaski brzuch nigdy nie będzie po zjedzeniu kfc czy innego śmiecia - ja od razu po tym wszystkim "puchnę". Dojrzewam do decyzji, albo wszystko albo nic...
Wprowadzam przysiady:)

Chciałam płytę Ewy odpalić, ale windows 8 odmówił mi posłuszeństwa... a do maleństwa z którego do was piszę nie mogę włożyć płyty...

7.03.2012 - odpoczynek
8.03.2012 - hula hoop 8 min
9.03.2012 - hh 4 min
10.03.2012 - hh 7 min
11.03.2012 - hh 10 min + 30 przysiadów
12.03.2012 - hh 10 min + 20 przysiadów
13.03.2012 - 30 przysiadów

Czuję, że miniony tydzień niestety zmarnowałam, przebimbałam na maxa... Obiecuję poprawę;p

Dokonałam nowych pomiarów według posta na blogu: Niebieskoszara - jak zmierzyć obwody, kontrola postępów. Swoją drogą ten blog to skarbnica wiedzy i motywacji, dziewczyna ma 19-miesięcznego synka. Od 5 lat nie jada słodyczy, piękny brzuszek do pozazdroszczenia! Ćwiczy w domu, więc nie szukajmy więcej wymówek typu "nie stać mnie na karnet na siłownię", "mam za daleko", "nie mam czasu itd"....

Moje włosy 3/2013. Naturalne rozjaśnianie - korzeń rzewienia...

$
0
0
Niestety szampon koloryzujący Palette do 24 myć, który zastosowałam w [lutym] bardzo szybko się wypłukał z włosów. Ponieważ włosy myję co 2 dni, to może w tym czasie umyłam je 15 razy? 

Na blogu Smallrosie przeczytałam o naturalnym sposobie rozjaśnienia włosów korzeniem rzewienia (inaczej rabarbaru), postanowiłam wypróbować na moich włosach. Od razu mówię, że autorka bloga ma włosy naturalne, moje już wcześniej były farbowane. Po instrukcję odsyłam na jej bloga.

Nie wiedziałam czego się spodziewać. Przyrządziłam miksturę, i ponieważ moje odrosty już same w sobie przypominają ombre, tak też zaaplikowałam błotko, czyli pierw końce na 12 min, później na resztę głowy na kolejne 12 min... Nabrudziłam przy tym okropnie! jeszcze bardziej niż przy aplikacji henny.... Zmyłam myjąc głowę dwukrotnie szamponem, podczas czego piana była dziwnie żółta! ojj tak bałam się wtedy mocno.... nałożyłam maskę do włosów, odczekałam chwilę, spłukałam. I wysuszyłam:)

Efekty:
Od lewej: 1 zdj. przed, wypłukane Palette, kolor trochę zakłamany od tej różowej bluzki, ale mam nadzieję, że widać, że są ciemniejsze niż na kolejnych. 2 i 3 zdjęcie to efekty po rozjaśnianiu korzeniem rzewienia przez ok. 25 min, w różnym świetle.
Górne zdjęcie przed, dolne po naturalnym rozjaśnianiu.

Dla kogo ta metoda?
  • naturalnych blondynek lub rudych
  • osób nie bojących się rudej poświaty jaka może wyjść po naturalnej metodzie rozjaśniania
  • jeżeli boisz się chemicznego rozjaśniania włosów

Moje spostrzeżenia:
  • bardzo subtelne rozjaśnienie włosów, o 1- 2 tony, w zależności od długości trzymania mikstury na włosach
  • niesamowity połysk włosów
  • włosy nie były zniszczone, ani przesuszone (może to być zasługa użytej po maski do włosów /aplikuję zawsze od wysokości poduszeczki ucha po końce)
  • korzeń rzewienia może nadać odcienie żółci/ rudości - podobno wypłukują się po pierwszych myciach...
  • naturalne rozjaśnianie można powtarzać częściej niż chemiczne, nawet po 4 dniach czy tygodniu.
  • nie wiem jak trwałe są efekty rozjaśniania, ale będę Was informować...


Od ostatniej aktualizacji stosowałam:
Do mycia włosów na przemiennie szampony: [Yves Rocher - szampon stymulujący przeciw wypadaniu włosów z białym łubinem], Mythos - olive + red grape szampon do włosów suchych, Palmolive - Iluminador pretos?.
Do oczyszczenia skóry głowy (1 raz w tyg. przed myciem szamponem): Rene Blanche - Kąpiel - peeling regulujący. 
Następnie aplikuję odżywkę lub: [Isana - połysk jedwabiu] Maskę: Bioetica - crema di Essenza I idvatnte.
Po myciu czasami [Płukanka octem jabłkowym].
W dzień który myłam włosy wieczorem wcieram w skórę głowy, wykonując przy tym krótki masaż: [Farmona - seboravit], natomiast dzień przed myciem, na całą noc Olejowanie: skalp - Green Pharmacy - olejek łopianowy z czerwoną papryczką, oraz na całą długość włosów "serum olejowe" o którym napiszę przy okazji notki o olejowaniu.
Sporadycznie pomiędzy myciami[Isana - suchy szampon]
Włosy z lutego zaraz po koloryzacji Palette oraz walentynkowej wizycie u fryzjera, umyte i uczesane na okrągłą szczotkę. Marzec już po rozjaśnianiu korzeniem rzewienia, umyte, uczesane na okrągłą szczotkę, cały dzień podpięte w niby koczka stąd odkształcenia na włosach. Przyrost przy takiej długości mi już ciężko monitorować miarką - ale i tak jest :)

Nie stosuję żadnych suplementów, a miałam jeść siemię lniane:( Dalej myję włosy co dwa dni i suszę suszarką, układając je na grubą okrągłą szczotkę. Aktualnie dziennie gubię jedynie 2-3 włosy po myciu. Brak rozdwojonych końcówek co mnie ogromnie cieszy. Kolejna wizyta u fryzjera nie prędzej niż 2 miesiące.

Planuję kolejne rozjaśnianie korzeniem rzewienia;) Skoro odrost cały czas jest nieco ciemniejszy, ale nabrał zdrowego blasku, może to jest sposób na powrót do mojej natury? Nic nie obiecuję, ale pożyjemy - zobaczymy....

89# Naked 2

$
0
0
Czyli pokaz sił matów z palety Urban Decay - Naked 2, którą bardzo lubię za pigmentację, łatwość łączenia ze sobą poszczególnych barw oraz konsystencję/strukturę cieni.   (Jeżeli chcecie recenzję Naked 1 i 2 piszcie, bo po tak wielu prezentacjach w internecie nie wiem czy jest jeszcze sens pisać) Aplikowane na bazę pod cienie Grashka. Kąciki zewnętrzne nieco wzmocnione kredką Avon - SS black. Kreska lainrem w pisaku również Grashka.
Niestety nie zdążyłam już podmalować brwi, zostały tylko utrwaloneżelem modelującym Wibo. 
Wyszło mocno, wieczorowo. Maskara, ulubiona Yves Rocher - Sexy Pulp. Linia wodna Inglot - soft precision eyeliener 31. 
I całokształt, jeszcze przed rozjaśnianiem włosów (widać moje naturalne sporych rozmiarów odrosty). Podkład Revlon - colorstay 150 , puder MAC blot powder medium, bronzer Benefit - Hoola oraz róż Inglot 84. Usta TBS - pomadka 64.
A już wkrótce makijaże kameleony - czyli jeden cień, wiele możliwości...
Miłego weekendu!
Viewing all 437 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>