Quantcast
Channel: bm-makeup
Viewing all 437 articles
Browse latest View live

Denka - Grudzień 2012

$
0
0
Uff kolejne puste opakowania lądują w koszu...

Po co pisać o pustych opakowaniach? 
Przede wszystkim, aby widzieć ile rzeczywiście się zużywa w stosunku do comiesięcznych zakupów - które z ogromną ciekawością oglądałyście, zdarzył się nawet komentarz "kiedy Ty to wszystko zużyjesz?"... Nie zużywam na wyścigi, ale po to by dany kosmetyk jak najlepiej został wykorzystany, chyba, że mi po prostu nie służy - musimy się rozstać szybciej...
Kolejny aspekt denek to mój osobisty "sąd ostateczny" nad kosmetykami, czyli wiem co lubię, co mi służy, a czego nigdy więcej nie kupię. 
Pomaga wyłonić ulubieńców.

Czas na krótkie podsumowanie, zużyłam: 19 kosmetyków;)


1. Po raz pierwszy skusiłam się na Płyn do płukania jamy ustnej Smile White - z Biedronki, koszt niewielki bo ok. 7zł /600ml, jest delikatniejszy i nie daje mi takiej świeżości jak mój ulubieniec Listerine. Fajne doświadczenie, ale raczej nie kupię ponownie...


2. Drugie już tym roku opakowanie pianki oczyszczajacej z wyciągiem z ginkgo i ogórka Rival de Loop - Clean & Care. Chociaż nie doczekała się długiej, osobnej recenzji: w lipcu uznałam za ulubieńca i zdania nie zmieniam. Przyjemna w używaniu do ostatniej kropli, bardzo wydajna 150ml/ ok. 10zł, drogerie Rossman.

3. i 4.  Clinique - liquid facial soap mild - dry combination, 50 ml wystarcza na ponad 2 miesiące codziennego stosowania rano i wieczorem. Już recenzowałam w odniesieniu do systemu 3 kroków TU. Clinique - dramatically different moisturizing lotion - 30ml, delikatnie nawilża i extra pod makijaż, przyjrzałam się bliżej składowi i parafinka bardzo wysoko mnie odrzuciła, dlatego nie kupiłam ponownie chociaż zakup rozważałam...

5.Peeling, który długo "męczyłam" i pomagał mi w tym mój ślubny. Soraya - morelowy peeling ultra oczyszczający. "Niby" dla każdej cery, ale przy trądziku się nie sprawdza, jeszcze większy u mnie wysyp. Dopiero pod koniec opakowania bardziej się przekonałam, ale po zastosowaniu przemywałam twarz hydrolatem oczarowym lub z czarnej porzeczki. Poleciłabym go osobą z cerą tłustą ale bez wyprysków oraz mężczyzną, bo fajnie oczyszcza pory z zanieczyszczeń. Bardzo wydajne 150ml/ koszt 12-15 zł

6. O rybkach śmierdziuszkach Gal - Koenzym Q10, już było TU, ponieważ zakończyłam serię kwasem migdałowym i do pielęgnacji twarzy wkroczyły inne kosmetyki, kapsułki zużyłam do włosów - całkiem fajny efekt, po zastosowaniu na całą długość (na noc, przed myciem). 48 kapsułek / 16 zł - osiedlowa apteka.

7. Myć się trzeba, Ziaja - kokosowa terapia skóry i zmysłów mleczko pod prysznic, kocham zapach kokosa i takie mleczko daje mi dużo rozkoszy. 500ml w przyjemnej cenie 8.09zł. Mnie i męża nie wysusza - ale my gruboskórni jesteśmy:p

8.  Przez długi czas dzielnie służyła Mgiełka chroniąca włosy przed działaniem wysokiej temperatury (suszarka & prostownica) - Marion. Wygodna buteleczka do ręki z atomizerem 130ml/ 7,90 zł. Niesamowicie wygładza włosy, zamyka łuski, do tego przyjemnie pachnie. bardzo lubię i pewnie kiedyś do niej wrócę, bo z suszenia włosów na szczotkę nie zrezygnuję nigdy!

9. Włosowy przyśpieszacz i niekwestionowany ulubieniecJantar - odżywka do włosów i skóry głowy. Co miałam do powiedzenia, to powiedziałam TU

10. Truskawkowy olejek do ciała, twarzy i włosów - The Body Shop, 50ml(bo kupione pół na pół z Sis) na razie od opinii się powstrzymuje - bo używam jeszcze wersji czekoladowej:)

11. Pożegnam się raz na zawsze z Biosilk - silk therapy, 15ml/10 zł, nie zużyłam do końca, informacje o zawartości alkoholu zdrowo mnie przeraziły, tym bardziej, że końcówki włosów były w opłakanym stanie mimo użytkowania tego cuda .... Pomogły na końce - nożyczki i inne triki...

12. Yves Rocher - szampon stymulujący przeciw wypadaniu włosów. 200ml. Kocham go nie tylko ja, ale również mój ślubny. Jak ktoś widział moje zakupy grudniowe, to wie, że 3 buteleczka już czeka. recenzja

13. Kamill - krem do rąk i paznokci, intensiv. 30 ml warty uwagi recenzja

14. Marionnaud - refreshing cleansing foam, czyli pianka do mycia twarzy dla cery normalnej i mieszanej. 50ml pamiętam, że kupiłam w cenie promocyjnej za 14,50 zł - sporo, ale na wyjazd w sam raz, dopiero dokończyłam stosować po zużyciu innych produktów do mycia twarzy. Dobrze oczyszcza buzię, bez efektu ściągania. Pompa tworzy delikatną piankę, nie zacina się. Ze względu na cenę nie kupię ponownie, uważam, że równie dobrze myła pianka Rival de loop (rossman) albo Marion. Moja Sis, która ma AZS - uważa jednak, że ta pianka jest od wymienionych przed chwilą produktów lepsza, nie wysusza i nie podrażnia.

15. ArtDeco - eyeshadow base, 5ml, zużyłam praktycznie całą, nie wiele zostało na ściankach:) termin ważności minął więc ląduje w koszu. recenzja porównawcza z UD Długo mi służyła i to bardzo dobrze, jeżeli obecna się nie spiszę, na pewno do tej wrócę.

16. Dr Irena Eris - cleanology, płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu. (wszystkie typy cery) 50ml.
Bardzo fajny płyn micelarny. Jednak cena 45 zł / 200 ml to dla mnie sporo. 

17. Arm&Hammer - advance white, baking soda toothpaste. To 75 ml pasty do zębów, która nie nadaje się do wrażliwych dziąseł. Wybielenia zębów też nie zaobserwowałam. Nie kupię ponownie.

18. Yves Rocher - Płukanka octowa z malin. Pół opakowania otrzymałam w spadku po siostrze, tej  co ma AZS - jej nie służy na skórę głowy. Ja uwielbiam i zdania nie zmieniamrecenzja

19. Bielenda - łagodny 2-fazowy płyn do demakijażu oczu, awokado. 3 buteleczka tego płynu zużyta, recenzja.

Dodatkowo:
- saszetka AA - skuteczna pielęgnacja, maseczka intensywnie odżywiająca, użyłam 2 krotnie, jeszcze co nie co zostało, ale obawiam się, że już zawartość się utleniła. Przyjemnie odżywia i nawilża, nie powoduje wysypu :) pozytwyne zaskoczenie!
- 5 próbek kremów do twarzy, bez większych zachwytów...
- 1 próbeczka Teint fluide zero defaut Yves Rocher - wystarczyła na 3 zastosowania, całkiem fajny efekt:)
-----------------------------------------------------------------
A jak tam Wasze denka w grudniu? 
Czy chcecie wpis wyłaniający ulubieńców/ odkrycia 2012 roku? 
Czy Wam się "przejadły"?

Krok po kroku: makijaż 68# Złoto, brąz i połysk...

$
0
0
Obiecałam sobie, że w 2013 na blogu pojawi się więcej makijaży krok po kroku. 
Zacznijmy więc od czegoś prostego, bezpiecznego, 
dla osób lubujących się w brązach i złocie. 
W nawiasach będę pisać jakich produktów użyłam.
Przygotuj buzię tak jak lubisz: podkład (Clinique - superbalanced 01, normal to oily) +korektor(MAP - FLWAIV)+ puder(Guerlain - meteorites 02). 

Makijaż oka to 9 prostych kroków.
1. Zaaplikuj bazę pod cienie  (lumene) na całą powiekę górną i dolną. Linię wodną (u góry i na dole) pomaluj brązową kredką (kryolan - kajal brown). 
2. Na całą powiekę górną i dolną nałóż połyskujący różowy cień (UD, Naked - sin)
3. Na centralną część górnej powieki zaaplikuj złoty cień (UD, Naked - Half baked)
4. Tą samą kredką co w punkcie pierwszym namaluj kreskę na górnej powiece, mniej więcej od połowy oka do kąta zewnętrznego.
5. Delikatnie rozetrzyj kreskę i nałóż na nią brązowy ciemny cień, wyciągając linię ku górze. (UD, Naked - Darkhorse)
6.Załamanie powieki ruchomej pomaluj matowym brązowym cieniem. (UD, Naked - Buck) 
7. Zaznacz brwi cieniem/ kredką i utrwal żelem. (Inglot cień do brwi 569, Catrice - eyebrow gel edycja limitowana). Cielisty matowy cień nałóż zaraz pod brwiami. (UD, Naked 2 - foxy)
8. Złotym lainerem zaznacz kąciki wewnętrzne oczu. (Catrice - Liquide liner 030 I Am Golden Sandy)
9. Podkręć zalotką i wytuszuj rzęsy (Nouveau Lashes - Noir Mascara)

Wymodeluj twarz bronzerem (Benefit - Hoola) oraz różem zaznacz kości policzkowe (TBS -cheek colour 02). Usta podkreśliłam konturówką (Essence - lipliner 09 nude coral) oraz wypełniłam błyszczykiem(dołączonym do palety UD - Naked 2).
Więcej zdjęć niestety nie udało mi się zrobić,bo dzień był bardzo pochmurny.
 Oczywiście makijaż można do woli wykorzystywać w różnych wariantach kolorystycznych. Chciałam dopasować się do jasnej pudrowej różowej sukienki jaką miałam na sobie i skrawek widać na zdjęciu wyżej.
Mam nadzieję, że komuś tutorial się przyda;) Pozdrawiam!

Kosmetyczne podsumowanie

$
0
0

Niestety nie mam już wszystkich produktów by pokazać na zdjęciach. Zużywam na razie to co mam, ale w przyszłości pewnie do nich wrócę.

PIELĘGNACJA TWARZY: Skupiałam się głównie na walce z trądzikiem oraz przebarwieniami po wypryskach. (kliknij w link, aby przeczytać recenzję):
La-roche Posay - EFFACLAR DUO - bardzo dobry produkt do walki z trądzikiem, polecam na początek każdej osobie borykającej się z tym problemem.
HYDROLATY oraz KREM ROZJAŚNIAJĄCY Azelo/bha - udana walka z trądzikiem
- CLINIQUE - Clarifying Lotion 2 - płyn delikatnie złuszczający skórę twarzy szyi i dekoltu - produkt dzięki, któremu można rzadziej wykonywać peeling skóry twarzy, a aplikowany makijaż wygląda dużo lepiej.
CLINIQUE - BB cream - krem, filtr i zastępca podkładu w jednym:) Jeszcze sporo mi go zostało, ale ma długi termin ważności więc zostawiam na okres wiosny i lata.
YVES ROCHER - maseczka z glinką marokańską - lubię efekt jaki daje, a 5 min coraz częściej znajduję na zrobienie tej maseczki.
- STARA MYDLARNIA - olejek jojoba & melisa, serum do cery problematycznej  - kilka słów na ten temat wkrótce.

DEMAKIJAŻ:
ZIAJA - płyn micelarny - lubię od kilku lat, a skoro jest tani i mi służy to zmieniać nie będę.
- RIVAL DE LOOP - pianka do mycia twarzy - zużyłam 2 buteleczki po 150ml, koszt ok. 10 zł w sieciach rossman. Nie doczekała się osobnej recenzji, ale jest dobra. Wydajna, a opakowanie z pompką służy do samego końca. Mycie twarzy pianką to sama przyjemność. Dobrze oczyszcza twarz z resztek makijażu, mojej mieszanej cery ze skłonnością do przetłuszczania nie wysusza. 


ZABIEGI GABINETOWE:
EKSFOLIACJA KWASEM migdałowym - powtarzam serię 5-7 zabiegów zawsze na wiosnę i jesień.

MAKIJAŻ:
E.L.F. studio complexion perfection puder - dobry i tani puder matujący
- MAC - blot powder medium - jeszcze nie doczekał się osobnej recenzji:/ nadrobię na dniach obiecuję!
THE BODY SHOP - róż do policzków nr2 o pięknej chłodnej różowej barwie.
- URBAN DECAY - paleta Naked - dobrze wszystkim znana, najczęściej przeze mnie używana, gdy nie wiem jak się wymalować zawsze po nią sięgam, mogę śmiało powiedzieć, że to najlepszej jakości cienie jakie w życiu miałam.
- AVON - SuperShock gel eyeliner black- do podkreślenia linii rzęs, optycznego zagęszczenia, do podbicia koloru cieni, kresek czy na linię wodną.
- CATRICE  - liquide lainer (złoty i srebrny) - tanie, przyjemne w stosowaniu i efektowne, można było podziwiać w moich makijażach.

USTA:
- MAC - pomadki do ust: Angel (frost) oraz Creme Cup (cremesheen)

PIELĘGNACJA CIAŁA:
- EVELINE - Superskoncentrowane serum modelujące do biustu total push-up effect - recenzji jeszcze nie było:( ale będzie.

DŁONIE:
THE BODY SHOP - hemp hand protector - z droższych produktów
Kamill - krem do rąk i paznokci - tani jak barszcz:)

WŁOSY 
w buteleczce z atomizerem ocet jabłkowy
OLEJEK AMLA plus - pierwszy olejek jaki stosowałam, zużyłam 2 buteleczki (również wersję dla blondynek z jaśminem) przyspiesza porost włosów, niesamowicie nabłyszcza i poprawia kondycję włosów. Do zapachu można przywyknąć.
PŁUKANKI OCTOWE - własnej roboty jabłkowa oraz z YR - malinowa, zamykają łuski włosów i nabłyszczają.
WCIERKA JANTAR - przyspiesza porost włosów oraz podtrzymuje świeżość na dłużej.
- PICIE DROŻDŻY - niekwestionowany idealny przyspieszacz porostu włosów, baby hair i wzmacniacz paznokci.

Mam nadzieję w 2013 odnaleźć resztę zaginionych elementów "zestawu idealnego" dla mojej cery, ciała i makijażu:) 

A Wy macie już swoich urodowych ulubieńców??

Krok po kroku: makijaż 69# Zieleń, granat i srebro...

$
0
0
Tak jak obiecałam, jest kolejny makijaż Krok po kroku. 
Zaczynamy według własnego uznania, w nawiasach zapisuję kosmetyki, których użyłam: Podkład (Clinique - Superbalanced 01) + korektor (MAP - FLAWIV) + puder (MAC blot powder medium).
Technicznie podobny do poprzedniego, ale tym razem w ciekawszej wersji kolorystycznej. Znowu 9 kroków:
1. Powiekę górną i dolną pokryłam bazą pod cienie (Lumene), wewnątrz oka /linię wodną/ pokryłam granatowym lainerem (KOBO - long lasting eye liner, prussian blue).
2. Cieniem w kolorze limonki pomalowałam górną i dolną powiekę. (Inglot - matte 343)
3. W kąciku zewnętrznym oka namalowałam kreskę czarną kredką i roztarłam. (Avon -SS black)
4. Zielonym połyskującym cieniem poprawiłam wcześniej namalowaną kreskę - wyciągając ku górze, zwężającą się ku końcowi. (zieleń z paletki YSL - ombres 5 lumieres nr 11 "Garden Midnight")
5. Tym samym cieniem co w poprzednim punkcie zaznaczyłam delikatnie załamanie powieki. Uwaga punkt 4 i 5 można zamienić kolejnością!
6. Na centralną część powieki naniosłam srebrny cień. (Kryolan, paleta Viva - silver /można zastąpić złotym)
7. Srebrnym lainerem zaznaczam kącik wewnętrzny oraz pod kreską w kąciku zewnętrznym oka. (Catrice - 020 My Glamourized Me/ również można zamienić na złoty)
8. Podkręciłam rzęsy zalotką i wymalowałam tuszem. (Nouveau Lashes - Noir mascara)
9. Podkreśliłam brwi, utrwaliłam żelem oraz pod łukiem brwiowym pomalowałam jasnym matowym cieniem. (Inglot - cień do brwi 569, Catrice - eyebrow gel, UD, Naked 2 - foxy)
pierwsze zdjęcie bez lampy, drugie z lampą
Wymodelowałam owal twarzy bronzerem(Benefit - hoola)róż na policzki (TBS - 02) oraz w usta wklepałam palcem niewielką ilość pomadki w kremie (soft mat lipcream Manhattan).
Ja i moja przydługa grzywka:) oraz całe szczęście prawie nie widoczny 3 cm odrost...
Podoba się? 
Tak jak pisałam, jeżeli nie lubicie srebra użycie złota - a będzie równie pięknie, a może i lepiej?

p.s. Jeżeli jeszcze nie czytaliście o moich kosmetycznych ulubieńcach i odkryciach 2012 roku zapraszam do poprzedniego postu.

Recenzja: Eveline - superskoncentrowane serum modelujące biust...

$
0
0
W poście Kosmetyczne podsumowanie 2012 roku, wymieniłam kilka kosmetyków, które nie doczekały się jeszcze osobnej recenzji. Uważam to za sprawę priorytetową i zamierzam jak najszybciej braki uzupełnić. 
Opakowanie: Jak widać, różowa tuba, łatwa w obsłudze, dzięki otworkowi wydobywa się za każdym razem odpowiednią ilość preparatu. Nic się nie wylewa i nie brudzi.

Cena/ pojemność:
W promocji zapłaciłam ok.9,44 zł za 200 ml produktu. Regularna ok. 14 zł. W stosunku do wydajności - rewelacja, używam od kwietnia 2012 roku, chociaż nie zawsze regularnie:/ Pozostało mi jeszcze ok. pół opakowania. Za taką cenę mogę się smarować do śmierci. 

Konsystencja/ kolor/ zapach:
Serum wydawałoby się, że powinno być w konsystencji wodnistej. Tutaj otrzymujemy dosyć gęsty balsam, o białym kolorze i delikatnym zapachu. Ciężko powiedzieć mi jaki to zapach - ale mój nosek go uwielbia. Po wmasowaniu w skórę pozostawia warstwę na skórze, nie wchłania się w 100% dlatego stosuję jedynie na noc.

Skład:
Znalazłam parabeny, wiem, że wielu osobą to będzie przeszkadzać, jednak osobiście poszukiwałam różnych źródeł, badań potwierdzających zależność stosowania kosmetyków z parabenami a rakiem piersi itd. Jeżeli macie jakiś artykuł godny polecenia zapraszam do podesłania linków w komentarzach.
Skład: Aqua /Water/, Glycerin, Centella Asiatica, Cetyl Alcohol, Glycine Soya Oil, Water /Butylene Glycol /Laminaria Hyperborea Extract, Hydrogenated Polyisobutene /Anemarrhenae Asphodeloides (Root) Extract, Water /Propylene Glycol /Acacia Seyal Gum, Hyaluronic Acid, Caffeine, Propylene Glycol, Sodium Polyacrylate, Dimethicone, Glyceryl Sterate SE, Phenoxyethanol /Methylparaben /Butylparaben /Ethylparaben /Propylparaben, DMDM Hydantoin, Fragrance, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional (Lilial), Linalool.

Co obiecuje nam producent:
Dzięki unikatowej technologii opartej na Volufiline serum błyskawicznie wypełnia, rzeźbi i podnosi biust. Już po pierwszym zastosowaniu tworzy mikrosiateczkę liftingującą na kształt niewidzialnego biustonosza, zapewniając szybki efekt "push-up". Serum  skutecznie zwalcza objawy opadania, utraty jędrności i elastyczności biustu. Powiększa piersi, nadając im piękny i okrągły kształt. Produkt nie ingeruje w gospodarkę hormonalną, może być stosowany w czasie całego cyklu menstruacyjnego i w czasie menopauzy, jest bezpieczny dla gruczołów sutkowych. Serum jest polecane dla kobiet, które chcą przywrócić młodzieńczą jędrność i sprężystość piersi - szczególnie po okresie karmienia.
POTWIERDZONA SKUTECZNOŚĆ (test samooceny na wybranej grupie kobiet po 4tyg, stosowania)
Wymodelowanie i ujędrnienie - do 100%
Wypełnienie i powiększenie piersi o około 2 cm - do 75%
Elastyczna i gładka skóra - do 100%
STOSOWANIE:
2 razy dziennie delikatnie wmasować w skórę biustu i dekoltu (w kierunku od podstawy piersi ku górze). Producent przypomina, że regularne stosowanie serum to też doskonały moment do samokontroli i badania piersi. Nie zaleca stosować kobietą w ciąży ani w okresie karmienia.

Działanie:
Skoro jest w ulubieńcach, to oczywiste, że skuteczny kosmetyk. Owszem, producent nieco popłynął opisując "mikrosiateczkę liftingującą" niczym biustonosz - ale mu wybaczam. Nie wierzyłam, że zrobi  nie wiadomo co dla mojego biustu. Jakoś na początku zeszłego roku schudłam, wymieniłam biustonosz o cały rozmiar w dół. Mój biust potrzebował ujędrnienia, wypełnienia - właśnie to wszystko otrzymałam regularnie stosując Serum Eveline tylko na noc (chociaż producent zaleca też na noc). Skóra jest miękka i gładka w dotyku. Osobiście jestem po zabiegu usuwania guzka piersi już ok. 3 lata - miejsce ubytku ładnie już się wypełniło tkanką, a blizna spłyciła. Guzka wyczułam sama - więc podzielam zdanie producenta, że codzienny masaż i stosowanie serum to doskonała okazja do samodzielnego badania! 

Osobiście gorąco polecam!

Nowość: Urban Decay - Lip junkie cools&plump...

$
0
0
Czyli o błyszczyku w odcieniu Naked, dołączonym do palety Urban Decay - Naked 2, słów kilka:)
Polubiłam od pierwszego użycia:) Maleństwo 3,25 ml, w fajnym opakowaniu (można postawić na głowie). O delikatnym różowym transparentnym kolorze. Mentolowy zapaszek - delikatniejszy od carmexu, mi osobiście odpowiada. Z resztą cała paleta Naked 2 pachnie mentolem, czego nie uświadczyłam dopóki nie wyczytałam takich informacji u innych blogerek. Po aplikacji na usta, pozostawia nie klejącą się warstwę, szybko pielęgnującą moje spierzchnięte usta i pozostaje na miejscu przed przyzwoity okres czasu. Ma słodkawy smak :) jak cukiereczek.
Ważny 12m-cy od otwarcia.
Naked Ingredients:
Polybutene, Mineral Oil (Paraffinum Liquidum), Silica Silylate, Mentha Piperita (Peppermint) Oil, Phenoxyethanol, Ethylhexyl Palmitate, Benzyl Benzoate, Tribehenin, Pentaerythrityl Tetraisostearate, Flavor (Aroma), Tocopheryl Acetate, Ethylhexylglycerin, Sodium Saccharin, Sorbitan Isostearate,Palmitoyl Oligopeptide
Moje nagie usta.. ups...na takim zumie mam wąsa ...
A tutaj z błyszczykiem
 i odrobiną pasty do zębów w kąciku ust  - wybaczcie...

Tutaj ciekawostka co mężczyźni myślą o kosmetykach, moja rozmowa ze ślubnym:
ja: "Mmmm ten błyszczyk jest słodki..."
on: "Fuj nie jedz tego..."
ja: "... mMmm"
on:"Będzie Cię od tego bolał brzuch i umrzesz!" 
(podkreślam, że mówił ze śmiertelne poważną miną...)

Uprzedzam pytania, na zagranicznej stronie UD, są dostępne błyszczyki (10ml/ $19):

Kuszą Was błyszczyki UD?
Ja szczerze żałuję, że nie są dostępne w pl.

Recenzja: MAC - blot powder pressed

$
0
0

Zakupiłam przy okazji wizyty w Krakowie, podczas wakacji w sierpniu i mniej więcej od tamtej pory stosuję codziennie.  W ten sposób znalazł się na mojej liście ulubieńców 2013.

Prasowany puder do twarzy idealny do wykończenia makijażu lub stosowany samodzielnie. Trwale matuje strefę T i optycznie wygładza. Bardzo lekki i drobny - idealny na lato, zapewnia naturalny wygląd. Przedłuża trwałość makijażu. W zestawie gąbeczka.

Dostępne warianty kolorystyczne: Light, Medium, Medium Dark, Dark, Deep Dark.



Skład: Mica, Dimethicone, Silica, Kaolin, Water, Sodium Cocoyl Hydrolyzed Collagen, Methicone, Methylparaben, Propylparaben, Phenoxyethanol, Iron Oxides, Ultramarines.

Opakowanie:
12 gram prasowanego pudru mieści się w eleganckiej czarnej puderniczce z lusterkiem. Na pudrze leży zabezpieczająca sztywna folia oraz gąbeczka -  nie niszczy się podczas noszenia w torebce, oraz nie otwiera się samodzielnie. Na odwrocie opakowania widać wszystkie niezbędne informacje. Puderniczka dodatkowo była schowana w czarnym kartoniku (ale nie wiem, gdzie go podziałam).
Aplikacja:
Do aplikacji stosuję pędzla głównie eco tools, ponieważ jest miękki i nie drapie pudru. Ponieważ puder jest mocno sprasowany, nie pyli się, przez co nie tracimy drogocennego pudru. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy już ujrzałam denko - pędzel Maestro (do pudru) kruszył go:/ Gąbeczkę stosowałam zaledwie dwa razy z ciągu dnia do poprawek makijażu. 

Działanie:
Dla mnie ideał. Mat utrzymuje się spokojnie na mojej przetłuszczającej się skórze cały dzień. Czasami jedynie przypudrowałam nosek w okolicach godz. 18-19. Nie wysusza skóry. Nie tworzy maski, ale ładnie zakrywa niedoskonałości, co można było zauważyć w poście: Wyjść z domu bez podkładu? 

Cena:
95 zł / 12g, to nie mało, ale patrząc na wydajność jestem skłonna zakupić ponownie - jeżeli tylko będę mieć dostęp do kosmetyków firmy MAC.

Był to trafny strzał w ciemno, polecany przez osobę pracującą w sklepie.
Ponieważ z kosmetykami MAC nie mam za dużego doświadczenia, czekam na polecenie produktów wartych do kupienia, gdy już nadarzy się okazja:p

p.s. Sprzedaję na allegro: Sleek MakeUp Face Contour Kit (light) TU

Pierwsza wizyta w Hebe...

$
0
0
Nie planowałam dzisiaj kolejnego wpisu, ale spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba:P
Będąc w centrum Gdyni na badaniach lekarskich - tak! w sobotę rozpoczynam kurs prawa jazdy;) zboczyłam z drogi by odwiedzić po raz pierwszy drogerię Hebe.

Jest spora, przejrzysta z opisanymi regałami "pielęgnacja twarzy", " pielęgnacja ciała" itd... mocno oświetlona, co przy naszej zimowej aurze raziło moje ślepia... Obsługa przemiła od samego przekroczenia progu, po trzaśnięcie drzwiami podczas wychodzenia...

Nie zamierzałam robić dużych zakupów, bo poczyniłam je wczoraj w biegu w Rossmanie (ale o tym dopiero pod koniec miesiąca), kręciłam się jak sroczka, przeglądając co znajduje się na sklepowych półkach. W moje oczy wpadła marka GreenLand - chyba głównie przez estetyczne metalowe puzderko. Z szerokiej oferty wybrałam odżywczy krem do rąk o zapachu kokosa - bo ja kokos uwielbiam i zmacałam wcześniej tester masła do ciała. Cena 12,99 zł/ 50 ml. Skład niestety zaklejony naklejką, ale w domu się do niego dobrałam. Są i lepsze i gorsze składniki - jeśli kogoś to interesuje- tak są parabeny. Jedno co rzuciło mi się w oczy dopiero w domu i główne dlatego piszę - data ważności - 120212, nie chciałam wierzyć własnym oczom, przewertowałam internet w poszukiwaniu, z wiarą iż to może data produkcji, ale niestety..... 
Na szczęście mam rachunek i spróbuję w sobotę tą nie miłą sytuację wyjaśnić. 

Z wizyty w sklepie, obsługi itd, jestem zadowolona, założyłam nawet kartę stałego klienta, po za tym małym incydentem nie jestem zrażona do odwiedzania tego uroczego miejsca. 

Piszę tak bardziej ku przestrodze, by zwracać uwagę na daty ważności... I oczywiście jeżeli jesteście ciekawe, napiszę w sobotę - co udało się w owej sprawie zdziałać... 

Pozdrawiam:*

Weekendowe Mani: OPI & L.A. Girls Rock Star

$
0
0
Czyli dwa różowe cukieraski:)
OPI - mam miniaturkę, ale niestety nie wiem co to za kolor, postaram się odnaleźć nazwę i uzupełnić. Wymalowałam nim całe pazurki, dwoma warstwami. Na krótkich paznokciach mogę mieć nawet taki szalony kolor. W okresie letnim u stóp - to za pewne bajka;)
Ponieważ nie odważyłam się na wszystkie mieniące - tylko serdeczne ozdobiłam L.A. Girls Rock Star hmmm również numer widmo :/ Lakier ten otrzymałam w rozdaniu u Magdaleny z 77gerda.blogspot.com:
I kolejne ujęcie: 
Jak Wam się podoba? Odważyłybyście się?

Recenzja: Nouveau Lashes - Noir mascara

$
0
0
Maskara ta znajdowała się w jednym z pudełeczek Glossybox. Cena regularna za 8g tuszu to ok. 80 zł. 

Ha, zabawne dopiero pisząc recenzję, odkryłam prawdziwe zastosowanie mascary(informacje te pochodzę, ze strony glossybox <adres strony, oraz możliwość kupna>):

OPIS PRODUKTU: PROFESJONALNY KOSMETYK DO STOSOWANIA PO ZABIEGU PRZEDŁUŻANIA RZĘS DO PODKREŚLENIA RZĘS DOLNYCH, W PRZYPADKU GDY NIE SĄ ONE ZAGĘSZCZONE METODĄ NOUVEAU LASHES. FORMUŁA PREPARATU NA BAZIE WODY ZOSTAŁA OPRACOWANA Z MYŚLĄ O PIELĘGNACJI RZĘS BEZ OBAWY O ICH OSŁABIENIE CZY ZMIANĘ TRWAŁOŚCI KLEJU.

ZASTOSOWANIE PRODUKTU: PODKREŚLENIE RZĘS DOLNYCH, W PRZYPADKU GDY NIE SĄ ONE PRZEDŁUŻONE. STOSOWANIE PRZY PRZEDŁUŻONYCH RZĘSACH.

SKŁADNIKI: FERROUS OXIDE, CANDELILLA WAX, SORBITOL, ISOPROPYL MYRISTATE, IRON OXIDES, METHYLPROPYL, PROPYL P-HYDROXYBENZOATE.


MOJA OPINIA:

Opakowanie:
Eleganckie, czarne z napisami raczej nie do zdarcia, ciężkie raczej nie wykonane z plastiku, co daje uczucie luksusu. Przyjemnie trzyma się w dłoni. Opakowanie jest tak skonstruowane, że podczas wyciągania szczoteczki nie wyciąga się za dużo produktu, nie brudzi dookoła szyjki. Dodatkowo produkt otrzymujemy w szarym kartoniku (który niestety nie załapał się na zdjęcie, bo o nim zapomniałam). Na kartonie są wszystkie ważne informacje typu: data ważności, skład, strona producenta.

Szczoteczka:
Jest prosta, niewielka, w środkowej części odrobinę pogrubiona. Jako produkt typowo dla dolnych rzęs jest ok, górne może sprawiać problem umalowanie i wypaćkamy sobie odrobinę powiekę. 
Do porównania: Max Factor: fale lash effect; Nouveau Lashes: noir mascara;Yves Rocher: sexy pulp.
Efekty:
Jak się okazało, stosowałam nie zgodnie z założeniem producenta, ponieważ, na górne i dolne rzęsy:) Jestem zadowolona, ponieważ: całkiem dobrze rozdziela rzęsy, szybko schnie i utrwala rzęsy w miejscu (czyli w momencie podkręcania zalotką, skręt zostaje tak długo, aż tusz zmyjemy z rzęs). Nie rozmazuje się podczas łzawienia oczu na wietrze, przetrwa też śnieżyce:) więc z przyjemnością po niego sięgam - gdy za oknem hula zima. Z łatwością też zmywa się płynem micelarnym. 

Cena: 
Jeżeli chodzi o produkty profesjonalne, do stosowania przy rzęsach przedłużanych jest znośna:)

Górne zdjęcie: jedna warstwa tuszu na oku od lewej strony.
Dolne: dwie warstwy na oku od lewej strony.
Rzęsy wcześniej zostały podkręcone zalotką.
Tutaj jak widać inne światło:/ bo zima kapryśna.
 Efekt końcowy na oby dwóch oczach.
Podsumowanie:
Nie jest to tusz idealny do stosowania na całe rzęsy - ale tego przecież producent nam nie obiecuje. Więc, biorąc pod uwagę tylko jego klasyczne zastosowanie - czyli do rzęs dolnych, przy przedłużaniu rzęs (którym też osobiście się zajmuję), mogłabym śmiało polecać ten produkt. Ponieważ, nie szczypie, jest bezpieczny dla oczu, nie rozmazuje się, szybko wysycha po aplikacji a rzęsy wytuszowane są fajnie usztywnione;) 
Pierwszy kontakt z tą firmą zachęca mnie do kolejnych prób:)

Pytanie do czytelniczek:
Chciałabym poznać Wasze zdanie na temat przedłużania rzęs metodą 1:1. 
Pochwalacie czy zdecydowanie jesteście przeciwniczkami? 

Kosmetyczna blogowa wyprzedaż!

$
0
0
Witajcie, czas na porządki i puszczenie w obieg kosmetyków, które u mnie po prostu leżakują z różnych względów. 

Cena każdego kosmetyku będzie poniżej, należy doliczyć koszt przesyłki listem priorytetowym poleconym w kopercie bombelkowej na terenie pl - 8,70 zł.

The Balm - Korektor przeciwzmarszczkowy, kolor medium. Użyty jednokrotnie, zorientowałam się, że kupiłam za ciemniejszy kolor niż oglądałam w sklepie. Długi termin ważności. Cena, jak widać kupowałam w promocji -50%. Tak więc sprzedaję za cenę za jaką zakupiłam, czyli 25 zł - w przypadku tego kosmetyku to ja pokrywam koszta przesyłki (list polecony priorytetowy + koperta bombelkowa).


Sleek MakeUp - róż w kolorze scandalous. Nawet nie tknięty. Nie ma klasycznego czarnego opakowania, jednak plastikowe opakowanie w jakim się znajduje jest szczelne i się zamyka, więc śmiało można tak z niego korzystać, lub przetransportować sobie do paletki magnetycznej. 
Cena - 8 zł + koszty przesyłki pokrywa kupujący. Sprzedane dla cosmeticsmyaddiction

W7 - puder bronzujący Africa, niestety mi się totalnie pokruszył, nie miałam opakowania ani pędzelka, dlatego jest w zastępczym. Ale jeżeli ktoś by chciał przetestować to śmiało. Ja go użyłam za ledwie kilka razy. Symboliczne 2 zł + koszt przesyłki.

Alterra - krem na dzień bronzujący dla cery mieszanej i normalnej, brzoskwiniowy. Użyty 3 krotnie. Ważny do 5/2014. Cena: 2 zł + przesyłka. 

Inglot - Duraline, niewielkie zużycie. Cena: 8 zł + przesyłka. Sprzedane dla cosmeticsmyaddiction.

Lumene - Baza pod cienie, użyta 5-krotnie. 30 zł (w tym ja pokrywam koszta przesyłki i koperty). Sprzedane dla Simply_a_women:)


Annabelle minerals - jak widać podkład kryjący oraz matujący. Użyłam raz, okazały się za ciemne.  Wiem, że dużo osób je lubi i chwali, ja testery zakupiłam dlatego sprzedam za 2 zł/2 sztuki plus koszta przesyłki.  Sprzedane dla Simply_a_women :)

Zasady:
1. Kto pierwszy ten lepszy - jesteś zainteresowana - napisz mail: boskejsza@o2.pl - uwzględniam tylko kontakt mailowy. W tytule wpisz nazwę produktu, który Cię interesuje.
2. Kupując więcej niż 1 produkt, płacisz tylko raz za przesyłkę, 
lub wybierając produkty za których przesyłkę płacę ja i dobierasz inne - kosztów przesyłki nie pokrywasz.
3. Przyjmuję tylko płatności przelewem, na który czekam 3 dni robocze. Na ten czas kosmetyk będzie zarezerwowany (oznaczony na zielono, oraz opisany loginem osoby kupującej).
4. Kosmetyk sprzedany - zostanie skreślony z listy np. Lumene - baza pod cienie. 
5. W razie jakiś pytań, niejasności piszcie w komentarzach lub mailowo.
6. Wyłam następnego dnia po zaksięgowaniu pieniążków na konto.
7. Możliwość odbioru osobistego - w Gdyni Dąbrowa, po wcześniejszym ustaleniu terminu i godziny.

Na bieżąco będę informować o stanie rzeczy (dostępny, zarezerwowany czy sprzedany):)

Recenzja porównawcza: Bronzery: TBS, Sleek, Benefit...

$
0
0
Trzy kosmetyki o tym samym zastosowaniu, matowe (bo ja innych nie lubię) o bardzo zbliżonej tonacji.
Czym się wyróżniają i który zasłużył na miano najlepszego?


Na świeczniku: The Body Shop - bronzing powder 01; Sleek MakeUp - bronzer z face contour kit light; oraz Benefit - puder bronzujący Hoola.
Gramatura/ cena/ dostępność:
The Body Shop - 11,5 g / ok. 80 zł (zakupiłam w promocji za pół ceny) / firmowe sklepy w większych miastach.
Sleek MakeUp - 14 g (w tym rozświetlacz) / ok. 35 zł + przesyłka / jedynie drogerie internetowe, allegro
Benefit - 8 g / 145 zł (zakupiłam w promocji 88 zł) / perfumerie Sephora w większych miastach

Najtańszy oraz najbardziej dostępny dla każdego będzie bronzer Sleek, ponieważ kupując przez internet wysyłka jest nawet do najmniejszej mieściny. Ryzyko jednak takie, że kosmetyku wcześniej nie obejrzymy, ani nie wypróbujemy na własnej skórze. Dwa pozostałe rywalizują ze sobą dalej, Benefit jest droższy i mniejszy od TBS, ale w większości miast można już znaleść Sephorę natomiast o salony firmowe TBS trudniej.

Opakowanie:
Cecha wspólna - zawierają lusterko.

TBS - złoto- miedziane, lekkie plastikowe ale bardzo solidne, zamknięciu towarzyszy charakterystyczne "klik". Sprawdza się na wyjazdach. Lusterko jest na tyle duże, że praktyczne. Najważniejsze informacje zawarte z tyłu. Nowy produkt jest zafoliowany, więc mamy pewność, że nikt go nie dotykał.
Sleek - ciężka, czarna elegancka kasetka, również wykonana z plastiku. Praktyczne lusterko, przy którym można śmiało wykonać konturowanie twarzy. Najważniejsze informacje znajdują się na odwrocie, ale również pudełeczku w którym znajduje się nowy produkt. W środku była również ulotka z obrazkowym instruktarzem jak stosować. Pomocne dla początkujących. 
Benefit - ze sztywnego kartoniku, z wymyślnym wzorem. Lusterko w tym przypadku jest najmniejsze i według mnie zbędne. Dodatkowy plus to pędzelek w środku. Może nie idealny do codziennego makijażu, ale do poprawek lub na wyjeździe spełni swoją funkcję na dobrym poziomie. Nowy produkt jest dodatkowo zafoliowany, a wszystkie informacje znajdziemy na odwrocie opakowania. 

Nie ukrywam, że wygląd Benefit cieszy oko, jednak dużo praktyczniejsze są dla mnie dwa pozostałe opakowania. 

Aplikacja/ Efekt/ Trwałość:
TBS - bronzer o dosyć zbitej strukturze, przez co nie pyli podczas aplikacji na pędzel i przenoszeniu na buzię. Daje subtelny efekt opalonej skóry, który można stopniować. Doskonale scala się z resztą kosmetyków na twarzy. Nie tworzy plam. Utrzymuje się bez zarzutu cały dzień.
Byłby numerem 1 - gdyby nie istotny dla mojej cery fakt - zapychał i powodował powstawanie grudek na policzkach i w okolicach żuchwy. Nie wyrzucam go jednak, bo moja cera już jest w lepszej kondycji i użyję go jeszcze parę razy by zobaczyć czy to na pewno on był wrogiem mojej cery.
Sleek - potrafi pylić już podczas nabierania na pędzel. Jest najbardziej napigmentowanym bronzerem z całej trójki. Będzie to cieszyć na pewno dziewczyny o ciemniejszej karnacji. Dla mnie light okazał się przez to zbyt ciemny. Przez pozostałe nierówności na mojej skórze po trądziku, nieestetycznie wchodzi w najmniejsze załamania. Chociaż mam wprawę w stosowaniu bronzerów ten sprawiał mi trudności. Na mojej mieszanej cerze niestety nie wytrzymywał też do końca dnia. 
Zawiódł mnie niestety, chociaż wiem, że jest wiele zwolenników tego bronzera, czy zestawów do konturowania, więc nie kierujcie się w wyborze tylko moja opinią.
Benefit - aplikacja pędzlem z tego opakowania to bajka, nawet gdyby pylił to wszystko pozostaje w  kartoniku. Używałam też pędzelka z opakowania, w kryzysowych sytuacjach jest ok. Efekt bardzo subtelny, można stopniować. Nie robi plam. Trwały przez cały dzień, a nawet jeśli schodzi to równomiernie. Jedyne ale - może być za jasny dla osób o ciemnej karnacji.

PODSUMOWUJĄC:
Każdy z wymienionych produktów jest dobry, jednak są istotne elementy które przemawiają bardziej na korzyść jednego czy drugiego. The Body Shop - bronzing powder 01 - byłby ideałem, cenę regularną jestem w stanie zaakceptować, gdyby nie fakt iż powodował u mnie nasilenie trądziku. Sleek MakeUp - face contour kit light - cena, dostępność, opakowanie przemawia na mocne TAK! jednak efekt przy mojej problematycznej cerze mnie nie satysfakcjonuje, może być idealny dla osób bez problemów trądzikowych - dlatego zgrzeszyłabym nazwając go bublem. Dlatego już go sprzedałam i mam nadzieję, że posłuży komuś innemu. W tej walce zdecydowanie wygrywa Benefit - puder bronzujący Hoola, mimo kiepskiego lusterka w środku czy wyższej cenie, efekt - co dla mnie najważniejsze spełnia moje oczekiwania w 100%. Jeżeli jeszcze go nie miałyście polujcie w Sephorze na dni Vip - 20%, czy jeszcze atrakcyjniejsze promocje typu - 30% na kolorówkę w okresie po świątecznym. 
Właśnie dostałam sms-a, że do 20tego stycznia,  - 20% na markę Sephora i marki na wyłączność.

Każdemu kto dotarł do końca wyczerpującej porównawczej recenzji serdecznie dziękuje! I zachęcam do dyskusji w komentarzach. 

70-76# Nieskończone możliwości dziennych makijaży Urban Decay - Naked 2.

$
0
0
To coś na styl, mojego tygodnia w zdjęciach:)

Pierwszy makijaż wykonany paletą Naked 2. Z dodatkiem złotego pigmentu Kryolan na środek powieki.


Taką samą technikom można stworzyć makijaż paletą Naked 1. Co ja uczyniłam, wychodzi on co prawda nieco ciemniejszy... no i światło tego dnia nie było tak łaskawe....
upss.. troszkę rozmyte;/
Reszta to już same makijaże z użyciem Urban Decay 2, czasami wzmocnione żelową kredką Avon - SS w kolorze black.

Z zastosowaniem występujących matów w palecie, jedynie delikatnie kącik wewnętrzny rozświetlony:


świeżo po regulacji brwi, stąd zaczerwienienie...
I już ostatni, dosyć delikatny, w tym wariancie postawiłam na usta:



Z kokardą na głowie, nieco pin-up girl...
Zoom na usta:
Połączenie konturówki do ust Essence - 08 red blush i błyszczyka dołączonego do palety UD - Naked 2, w odcieniu Naked.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cera na zdjęciach nieco się różni, to przez stosowanie kremu z BU -rozjaśniającego azelo/bha - szybciej się łuszczę i nie zawsze na czas dokonałam peelingu, przez co podkład czasami nieestetycznie zostawał na suchych skórkach... Dodatkowo na ostatnim zdjęciu użyłam Meteorytków - stąd ten zdrowy blask:) pierwsze próby - ale jestem zadowolona!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I jak Wam się podobają makijaże wykonane Urban Decay Naked? 
Możliwości jest dużo, dużo więcej i nie zamierzam na tym poprzestawać! 

Tymczasem zmykam do sprzątania mieszkania i nauki przepisów ruchu drogowego...... 
Jutro niestety ze względu na kurs oraz Urodzino- Imieniny Mamy będę nie dostępna:/ ale w niedziele wieczorkiem nadrobię zaległości.... 

Ja już mam, a Ty?

$
0
0
O czym mowa? o kosmetykach mineralnych Lily lolo... podchodziłam do nich długo jak pies do jeża. Jednak koniec mojego podkładu skłaniał mnie coraz bardziej do przetestowania słynnych minerałów.

(wpis automatyczny, właśnie zaczynam kolejny etap teorii prawa jazdy)

Zamówienie na początek dosyć skromne, ale mam nadzieję, że się bliżej polubimy:) Przede mną pierwsze testy - może jakieś rady dla początkujących?
Pięknie zapakowane w kartoniku, z kolorową bibułką w środku.
Każdy słoiczek minerałów dodatkowo zafoliowany (na zdjęciu już się zdążyłam do nich dobrać).
Zamówiłam zestaw do cery jasnej, bronzer i puder matujący. Wybrałam też 4 darmowe próbki (2 róże + 2 podkłady), które przysługują nam przy zamówieniu powyżej 100 zł.
W zestawie znajduje się też mały pędzelek - z czego ogromnie się cieszę, bo nie wiem czy te, które już mam do minerałów się nadadzą...

Zamówienie przyszło do mnie mega szybko, więc się chwale, chociaż miałam napisać dopiero pod koniec stycznia w miesięcznym zestawieniu. Ale jest teraz  w okresie 18-20 stycznia promocja na www.costasy.pl (dystrybutora kosmetyków mineralnych Lily Lolo) urodzinowa promocja - 10%, po szczegóły kliknij w zdjęcie poniżej:



Ruffian manicure - srebro i granat...

$
0
0
Ruffian manicure - również u mnie, podoba mi się ten trend, według mnie prosty w wykonaniu i efektowny. 
Był już na moich paznokciach w bardziej pastelowej odsłonie a dokładnie: tu: Mięta w czekoladzie... wcześniej jednak spotkałam się z nazwą reverse manicure.

O ile miętka nie przyprawiała mi żadnych problemów, schła szybko bez odcisków, tak przy tych dwóch gagatkach Colour Alike - było odwrotnie.... Drugiego dnia już nie wyglądają tak pięknie, odgniotła mi się poduszka, ale z daleka nie widać, wiec rodzinną imprezę przetrwały. Najlepiej w tym celu sprawdzają się lakiery dobrze kryjące już przy 1 warstwie.
Końce przy 4 warstwach ścierają się szybko, szczególnie przy lubującym drapanie mężczyźnie...
Uff... jak dobrze, że zdjęcia zrobiłam świeżynką i nie zwlekałam do rana...
Użyłam pokazywanej już Alei Gwiazd (469)- Colour Alike, oraz tej samej firmy Tru Blu (448). Lakiery nabyłam już wieki temu przez internet http://sklep.barbra.pl/.

Lubicie/ Nienawidzicie / czy jedynie podziwiacie?*

*niepotrzebne skreślić;)

Na dniach ukażą się swatche podkładów Lily Lolo, dziś ostrożnie wymalowałam się jednym z nich "Blondi".
Weekend intensywny z bardzo małą dawką snu i wątpię bym dziś nadrobiła zaległości....
P.s. 2/3 teorii Prawa jazdy już za mną:) dotychczasowa wiedza opanowana - na dodatek już jako pasażer baczniej przyglądam się drodze... W lutym rozpoczynam jazdy:)

Twarzowe swatche - kosmetyki mineralne Lily Lolo...

$
0
0
Prosiłyście się o to same, więc mi tu później nie marudzić, że kuszę itd... Z pokusą trzeba umieć walczyć lub po prostu jej ulec - jak ja oOoo!!!

Na pierwszy ogień idzie podkład mineralny Lily Lolo - Blondie(czyli podkład jasny najczęściej sprzedawany), na pierwszy rzut oka i namacalne próby idealnie pasuje do mojej cery. Na linię T użyłam puder - Flawless Silk - w opakowaniu nieco różowawy, na roztarciu na skórze jest jest jasny niczym Blondie oraz delikatnie rozświetla cerę. Matowy bronzer - South Beach, dobrze napigmentowany, według mnie nieco pomarańczowy na ręce, na buzi prezentuje się lepiej. Oraz róż - Oh La La... ten to dopiero ma moc, rozświetla i nadaje ładny naturalny pasujący mi rumieniec.
Podkład i puder celowo roztarłam, aby ukazać jak ładnie stapia się z kolorem cery.
Podkład nakładałam powoli, małe ilości flat topem RT.  Bałam się Baby Buki dołączonym do zestawu minerałów, ale wydaje mi się, że będzie łatwiejszy w obsłudze na dużych powierzchniach. Kolor jest tak dopasowany, że już sama nie wiedziałam - gdzie jest a gdzie go nie ma...
Odrobina korektora zaraz przy linii rzęs. Bardzo cienka warstwa podkładu.
Twarz wykonturowałam już za pomocą Baby Buki. Na twarzy też już widnieje puder wykończeniowy.

A tutaj całokształt:

Wczoraj makijaż wytrzymał bez zarzutu cały dzień, bez większego przetłuszczania ani dodatkowego matowienia buzi. Nie pojawiły mi się żadne nowe wykwity skórne:) z czym ostatnio przez kurację drożdżami miałam ogromny problem:/ Tak więc pierwsze testy skórne wypadają pozytywnie, zobaczymy ja będzie dalej. Oczywiście to jeszcze nie jest recenzja! 

Mam jeszcze podkłady (mini) w kolorze: China Doll, Barley Buff, puder Flawless Matte, 
próbki podkładów Warm Peach, Porcelain i róż Surfer Girl

O kulcie gładkiego ciała...

$
0
0
Ileż to miałam złości, chęci wydzierać się w niebiosa i przeklinać starożytnych za wymyślenie barbarzyńskiego kultu gładkiego ciała... Nie raz, nie dwa zdarzało mi się wzywać podczas depilacji stwórcę tego nieszczęsnego owłosienia....
Ileż to kobiety (w większości) muszą się nacierpieć i są w stanie znieść by w dane obowiązujące kanony się wpasować.... 

Uwaga jeżeli nie masz lat 18tu opuścić bloga! śmiem twierdzić, że część z Was opuści go bezpowrotnie i więcej nie będzie czytać moich wypocin...




A napociłam się sporo...
Gdybyście tylko widzieli w ilu dziwacznych pozycjach dziś się znajdywałam (nie wyobrażałam sobie nawet tego w najśmielszych erotycznych fantazjach), oraz w ilu lustrach z różnej perspektywy na siebie spoglądałam... Wykorzystałam do tego aktu krzesło, stolik a nawet wannę, by przebiegał w miarę sprawnie i szybko...
Przez moją głowę przeszła nawet myśl: "jaką pieszczotą musi być przyjmowanie klapsów od uroczego i tajemniczego Szarego" (50 twarzy Greya - kto czyta/ł ten wie...) w porównaniu z depilacją! Znam też osobę co twierdzi, że poród był bardziej znośny!
Oliwy do ognia dolewa ślubny, pukający do drzwi z pytaniem czy może wejść? a po co mi on? Raczej nie pomoże, prędzej zemdleje lub ucieknie, gdzie pieprz rośnie widząc te tortury z obawy o swoje męskie owłosienie... Skoro drze się jakby go ze skóry obdzierali przy pozbywaniu go zrośniętych brwi...
A może, gdyby widzieli ile trudu w bycie gładką wkładamy - bardziej by doceniali...
Może by nie wymagali? I tak owa perspektywa mnie nie przekonuje... 
Ponieważ nie chodzi mi tylko o to by mężczyźnie się przypodobać - bowiem owłosienia szczerze nie znoszę (nie licząc włosów na głowie:)) i nigdy nie zaakceptuję, bo wkurza mnie odkąd tylko zaczęło się na moim ciele pojawiać... Przechodząc w swoim życiu przez maszynki do golenia, pęsetki, depilator, krem do golenia, ipl oraz wosk miękki i twardy:)

Więc będę dalej walczyć z wiatrakami... bo picie drożdży czy zdrowe jedzonko dla włosów na głowie wzmaga też te nie chciane na moim ciele... Współczuję tym, którym na co dzień zazdroszczę bujnej czupryny...

Piszę wylewając swoje żale, czując po części ulgę, iż mogłam się swoimi spostrzeżeniami tragicznych sytuacji mojego życia podzielić... Przelewając na klawiaturę powoli zapominam co czułam.... 
A jutro i przez kolejny miesiąc za te tortury - sama sobie podziękuję! 

Dziękuję za uwagę tym co dotarli do końca:) i życzę Wam powolnego wzrostu włosów w niechcianych miejscach! 
W komentarzach możecie również poprzeklinać do woli na tematy związane z depilacją i innym bolącym zabiegom upiększającym - mi ulżyło!

Recenzja: Stara Mydlarnia: Naturalny eliksir do twarzy Jojoba & Melisa

$
0
0
Nadrabiam czym prędzej zaległości w recenzjach, tym bardziej, że to produkt, który nazwałam Ulubieńcem 2012. 
Chociaż miałam, go od września zaczęłam namiętnie używać dopiero pod koniec roku - plując tym samym sobie w brodę, że nie robiłam tego wcześniej.... 1/3 podzieliłam się z koleżanką na początku stycznia - ponieważ, termin ważności mijał z jego ostatnim dniem...
Zacznę od tego, dla kogo ten eliksir jest stworzony?
Pomaga przy leczeniu trądziku i zapaleń skóry. Przeznaczony dla cery wrażliwej.

Więcej informacji od producenta:
Olejek jojoba złocisty otrzymywany w 100% z nasion jojoby z dodatkiem wyciągu z melisy i wit. E - łatwo wchłanialny przez skórę. Doskonale zmiękcza, nawilża i natłuszcza.
Skład:
olejek jojoba, wyciąg z melisy, wit. E, lecytyna

MOJA OPINIA:

Opakowanie:
Szklana, ciemna buteleczka z pipetką, ułatwia aplikację, chociaż pod koniec opakowania niestety trzeba przechylić buteleczkę by wydobyć resztki. Sama pipetka nie dokręca się do końca szyjki i nie zaciska się na niej mocno, przez co może ulec odkręceniu np. w podróży:/ Jeżeli używamy w domu - jak najbardziej będzie nam służyć.

Pojemność/ cena:
30 ml w cenie 26 zł (płaciłam ok. 30% taniej na targach kosmetycznych). Według mnie cena regularna również jest do przyjęcia:)

Dostępność:
Strona internetowa (tu), lub stacjonarne sklepy w większych miastach.

Kolor/ zapach/ konsystencja:
Złotawy odcień w postaci płynnego olejku, łatwy do rozsmarowania po powierzchni skóry. Dodatkowo przepięknie pachnie, zapachu sprecyzować nie umiem, jest dosyć mocny ale nie drażniacy - za pewne dzięki melisie (nie wiedziałam, że melisa ma taki uroczy zapach).

Działanie:
To kwestia najważniejsza. Stosowałam głownie na noc, zamiast kremu, nie wyobrażam sobie tak oleistych kosmetyków stosować na dzień pod makijaż. Wykonywałam też na tym eliksirze delikatny masaż twarzy. Ku mojemu zdziwieniu szybko się wchłaniał, a rano buzia nie błyszczała się, ani nie miała tłustej warstwy. Przyspieszał gojenie się krostek, grudek na mojej buzi. Regulował pracę gruczołów łojowych. Stosowany w połączeniu z hydrolatem (oczarowym lub z czarnej porzeczki w formie toniku) zmniejszył świecenie się buzi podczas całego dnia. 
Moja skóra, po miesiącu stosowania eliksiru. Wygoiły się wszelkie krostki/ grudki. Pozostały jedynie delikatne świeże blizny bo wykwitach na policzkach. Mam jeszcze rozszerzone ujścia gruczołów łojowych (potocznie zwanych "porami"), ale to już mi tak mocno nie przeszkadza.
Z czoła zniknęły krostki i przestały się pojawiać;) Dalej czepiać się będę małych zmarszczek mimicznych, rozszerzonych porów i w tym kierunku będę działać w 2013.
Buzia w pełnej krasie. Tak zaczerwieniona nieco jestem, bo blady kurczak ze mnie! Opalać się nie zamierzam, bo mojej skórze po prostu to szkodzi... To jak teraz się prezentuje - to wielki krok milowy, przełom w dotychczasowej pielęgnacji.
Cieszę się, że dokonałam takiego pochopnego zakupu na targach kosmetycznych, nie zagłębiając się bardziej w temat.... Zachęcam Was do dalszej lektury, jeżeli jeszcze Was nie przekonałam... 
Odświeżyłam swoją pamięć co do składników zawartych w eliksirze, a mianowicie:
wyciąg z melisy - Melisa to nie tylko lek łagodzący napięcie nerwowe, ale i przeciwdziałający zakażeniom wirusowym i bakteryjnym, dzięki zawartości taniny oraz kwasu fenolowego. Maści z wyciągiem z melisy skutecznie walczą z uciążliwym wirusem opryszczki (Herpes simplex)[1].
Przeciwnowotworowe działanie melisy wynika ze znacznej zawartości polifenoli, a więc jednych z najsilniejszych substancji antyoksydacyjnych. Pod względem skuteczności działania melisa dorównuje nawet zielonej herbacie. Czyli również działa spowalniająco na procesy starzenia. (źródło i więcej informacji)
olejek jojoba - Olej jojoba jest swoją budową zbliżony do łoju wydzielanego przez ludzką skórę (sebum). Zbyt mała ilość sebum charakteryzuje cerę suchą, skłonną do zmarszczek. Dla takiej skóry olej jojoba zastępuje niejako naturalne sebum i zapobiega tym samym wysuszeniu skóry. Skóra zostaje odpowiednio nawilżona, jest miękka i jędrna. Przy nadmiernym wydzielaniu sebum skóra jest tłusta i skłonna do wyprysków. W takim przypadku olej jojoba działa hamująco na naturalne wydzielanie sebum. Dzięki tej regulacji wydzielania łoju olej jojoba przyspiesza regenerację komórek skóry. Olej jojoba zachowuje naturalną kwaśną warstwę ochronną skóry, dzięki temu skóra pozostaje młoda, elastyczna i gładka. 
Olej jojoba jest naturalnym filtrem przeciwsłonecznym o faktorze około 4. Przy użyciu oleju jojoba można nie tylko uniknąć poparzenia słonecznego, oprócz tego opalenizna ma ładny oliwkowy kolor i trzyma się bardzo długo. 
Duże znaczenie ma olej jojoba w leczeniu trądziku i łuszczycy, a nawet łupieżu. Przy trądziku nie tylko reguluje wydzielanie sebum, ale również łagodzi stany zapalne. Przy łupieżu, łuszczycach i egzemach działa nawilżająco i łagodząco. Olej jojoba działa bakteriostatycznie, co jest również bardzo pomocne w wymienionych chorobach skórnych. (źródło i więcej inf.)
witamina E - Pełni ona funkcję pielęgnującą jak również jako naturalny konserwant chroni składniki zawarte w kosmetykach przed zniszczeniem i rozkładem. Wszyscy wiemy jakie szkodliwe skutki dla naszej skóry wywołują wolne rodniki - zmarszczki, sucha skóra, utrata jędrności i elastyczności skóry, utrata kolagenu, szkodliwy wpływ promieniowania UVB. Kosmetyki wzbogacone witaminą E pomagają w tych problemach. Skutecznie zapobiegają skutkom długiego opalania się, przyspieszając proces odnowy skóry. Ze względu na działanie kojące i przeciwzapalne dodawana jest do kremów przeciwtrądzikowych.(źródło)
lecytyna - emulgator, umożliwiający połączenie się tłuszczu z wodą. Składnik odżywczy i pielęgnujący - m.in. ze względu na zawartość kwasu linolenowego, lecytyna jest doskonałym środkiem odżywczym. Pozostawia skore gładką i miękką, lekko ja napina. Wchłania sie stosunkowo szybko, po aplikacji emulsji zawierających lecytynę skóra może wydawać sie lepka, ale to uczucie dość szybko znika. Nadaje sie do pielęgnacji każdego rodzaju cery. (źródło)

Czy kupię ponownie?
Myślę, że gotowego produktu (eliksiru) nie, zakupie w sklepach z półproduktami kosmetycznymi olejek jojoba - ponieważ bez dodatków ma nieskończony termin ważności:) Mógłby na stale zagościć w mojej pielęgnacji. Oraz dodatkowo ekstrakt z melisy, do bezpośredniego łączenia przed użyciem w sytuacjach kryzysowych.

Obecnie używam: Serum Flavo - C 8% oraz krem z tej samej serii. Bądźcie cierpliwe, niedługo recenzja:)

77# Dzienny z zielenią.

$
0
0
Pokrywając dziś twarz ostatnimi kroplami podkładu Clinique - superbalanced 01(patal), aplikując korektor MAP pod oczy, oraz omiatając twarz pudrem Guerlain - meteorites tintt beige 02  - moje oczyska wydawały się niesamowicie zielone.Stąd myśl by właśnie w zieleni dziś się zmalować;)
Ponieważ ostatnio mało mam czasu na makijaż, w dzienniakach upodobałam sobie jedną technikę. Całą powiekę górną i dolną pokrywam jednym bazowym cieniem - dziś Catrice - absolut eye colour duo 010 Mars Attacks (jasna matowa zieleń). Następnie wzdłuż linii rzęs prowadzę kreskę kredką - Catrice - Kajal 060 Don't Be Mean To Green! Taką kreseczkę pokrywam cieniem, tym razem ciemną zielenią z wyżej wymienionego duo. Cień jest ciemniejszy a spod niego wyjątkowo przebija dalej kajal - co nadaje dodatkowej głębi:)
Tak wymalowana kreska, optycznie też zagęszcza rzęsy, co mnie posiadaczkę mizernych rzęs bardzo cieszy. Załamanie powieki (tej mojej opadającej) zaznaczyłam cieniem UD - Naked 2: Suspect, a pod łukiem brwiowym i w kąciku wewnętrznym oka Bootycall. Rzęsy ulubioną maskarą Yves Rocher - sexy pulp. 
Z brwi średnio jestem zadowolona, cień do brwi Inglot 569 orazżel modelujący Catrice z edycji limitowanej. Usta - Inglot lip gloss Sleeks 39. Modelowanie twarzy bronzerem Benefit - Hoola oraz róż TBS 02.
Prosto i szybko - to mi się podoba. Konieczne muszę zainwestować w więcej kredek do oczu:)
Podoba się Wam?

Mani: geometria... pastele i neony...

$
0
0
Nie, nie wpadłam sama na ten pomysł, inspiracją był zagraniczny blog na którym widziałam podobne mani. Geometria to dział, który w matematyce bardzo lubiłam... to czemu by nie polubić na paznokciach. A neony są w modzie, to połączyłam z moją ulubioną pastelom Catrice -C04 The Nude Scene. 
Podchodziłam do tego mani dwa razy. Pierw malowałam trójkąty lakierem i pędzelkiem kocim języczkiem - ale nie wyszło na tyle równo by mnie zachwycić. Zrobiłam w końcu na innym patencie, ale o tym innym razem, jak się trwałość sprawdzi. Ponieważ zaczynałam od lewej dłoni - trójkąty nie są takiej samej wielkości, w prawej już prawie idealnie równe. 
Wiem, że nie każdy lubi zdobienia, ale może taka wersja przypadnie chociaż niektórym do gustu. Jak kto woli można ozdobić tylko paluszek serdeczny. U mnie wolne od wzoru pozostają kciuki i maleństwa...
Lakiery biorące udział w całym zamieszaniu to: wspomniany i prezentowany już wcześniej na blogu Catrice. W roli neonu OPI (miniaturka, której nazwy się jeszcze nie doszukałam). A jako top  mało znany wszystkim, lecz u mnie już dobre kilka lat rządzi SunBlock lakier UV - AllePaznokcie. Z przeznaczeniem do paznokci żelowych oraz akrylowych, by optycznie wybielić płytkę, świetnie się sprawdza przy french manicurze przedłużając trwałość lakieru do pełnego tygodnia.
Przekonałam Was chociaż odrobinkę?
Viewing all 437 articles
Browse latest View live