Quantcast
Channel: bm-makeup
Viewing all 437 articles
Browse latest View live

Smoky eyes - samo się nie zrobi. Recenzja maskary Maybelline - the colosal volum'express.

$
0
0
Maskary Maybelline lubię, do tej pory nie znałam wersji smoky eyes, ale ciekawość wzięła górę. Używam jej już ponad miesiąc i wyrobiłam sobie o niej opinię. Tutaj zobaczycie pierwsze wrażenie i opis ze strony "technicznej". Dokładną recenzje przeczytacie poniżej, wraz z ponownymi zdjęciami "naocznymi" z dnia dzisiejszego. Tusz zdążył już nieco przyschnąć i zachowuje się inaczej.

Nie polubiłam tej dużej sztywnej szczotki. Ciężko mi się nią manipuluje przy moich rzęsach, praktycznie za każdym razem kończyło się ubrudzoną powieką. 
Im dłużej maskary używałam, efekt mniej mnie satysfakcjonował. Nawet przy 3 warstwach. Dlatego najczęściej używałam jej z serum-bazą Eveline, która dodatkowo dodawała objętości + nakładałam pierwszą warstwę tuszu Maybelline - big eyes (małą szczoteczką). Dopiero tak przygotowane rzęsy pokrywałam maskarą Smoky eyes. 

Niestety wydaje mi się, że wysycha w opakowaniu dużo szybciej od swojego poprzednika, pomimo większej pojemności. Przez co w ostatnim tygodniu czasami się osypywał. Wątpię by wystarczył na 3 miesiące, a na pewno nie wystarczy na 6m-cy które jest ważny od otwarcia. 

Jak teraz prezentuje się na rzęsach? Niestety moje rzęsy nieco się przerzedziły ostatnio, bo nie byłam tak regularna w smarowaniu na noc L'biotką. Na zdjęciach poniżej, bez dodatku serum i maskary big eyes:
Przy otwartym oku i spoglądając na wprost w centralnej części powieki zbija moje mizerne rzęsy w grupki, przez co wyglądam łyso. Smoky eyes to nie jest!

Z daleka to moje dolne rzęsy prezentują się bardziej okazale niż górne. Podtrzymuję opinię na temat lekkiego podkręcenia i uniesienia rzęs. Uważam, że tusz jest trwały i nie rozmazuje się o ile jest świeży.

Więcej wersji Smoky eyes nie zamierzam kupować. Może ktoś z bardziej okazałymi rzęsami niż ja - polubi ten tusz. Chętnie wrócę do wersji Big eyes (którą w SuperPhram widziałam obecnie za ok. 14 zł), chyba, że znowu ciekawość pociągnie mnie w innym kierunku.... 

A Wy co o niej myślicie?

p.s. Ogromnie dziękuję, za tak ciekawą dyskusję pod poprzednim postem! Chcecie zobaczyć co kupiłam podczas weekendu zniżek? Nie koniecznie kosmetycznie?

Moje zakupy podczas weekendu zniżek z gazetą Twój Styl (12-13 kwietnia).

$
0
0
Uprzedzałam, że na zakupy się wybieram już z gotowym planem działania. Aby kupić ubrania do garderoby idealnej. Założyłam sobie w głowie z jakich barw będzie się składać: czerń, granat, brąz, szary, beż, biel i pudrowy róż. Nie wykluczam kilku mocniejszych akcentów np. mam świetny czerwony obszerny wełniany sweter. W każdym razie, ma być tak by swobodnie z niewielu ubrań można było tworzyć wiele zestawów;) Ma być też wygodnie, trochę sportowo - trochę podkreślając kobiecość. 
Skoro jesteście ciekawe, zdradzę Wam co kupiłam.

Jak widać na zdjęciu powyżej, wśród ubrań zawieruszył się też krem SVR - lysalpha z filtrem spf 50. Do skóry tłustej i trądzikowej. Słońce przeplata się z deszczem i potrzebowałam filtra, szczególnie podczas biegania. Na dermokosmetyki w SuperPharm było -25%. Czyli idealny moment na zakup. Zamiast 57,99 zł zapłaciłam 43,50 zł. Zastanawiałam się nad Vichy, ale był jeszcze droższy od SVR - a z tego moja Sis - maniaczka filtrowania była w ubiegłym roku zadowolona.

Z obranym planem działania i krótkim czasem (dysponowałam jedynie niecałymi 3 h w sobotę) udałam się do Reserved wraz z Sis, by pomogła mi wybrać marynarkę z pośród dwóch wcześniej upatrzonych.
Marynarka na wieszaku mojej Sis się w ogóle nie podobała, jednak jak ją ubrałam na siebie - zmieniła zdanie. Róż jest tak delikatny, że w ostrym świetle prawie biały. Ładnie skrojony, z wyprofilowanymi ramionami, zameczkami i guzikami w kolorze złotego różu? Upolowana z 20% rabatem, zapłaciłam 119 zł zamiast 149 zł. Będę nosić ze spodniami, topami/ bluzkami/ koszulami, również do trampek - bo tak lubię. Lubię też podwijać rękawy:P
Botki na grubym obcasie, które planowałam też były przecenione z 300 zł na 200 zł, ale moja Sis uważała, że są brzydkie:P Ok, mamy trochę odmienny gust, ale jednak jej ufam i wiem, że nie dałaby mi zrobić z siebie straszydła... Do tego po przejściu się w nich kilku metrów zwątpiłam w ich wysokość i komfort chodzenia. Będę szukać dalej. Sama marynarka już ogromnie mnie ucieszyła!

Do H&M poszłam by zobaczyć czy są czółenka, które wyszukałam na stronie www. Niestety brak. Ale...
Nie wyszłam z pustymi rękoma. Jak widzicie kupiłam takie same buty jak w zeszłym roku. Przechodziłam w nich cały słoneczny czerwiec i wrzesień (pomiędzy miałam złamaną stopę:/) oraz całą zimę aż do dziś dnia służą mi jako kapcie w mieszkaniu. Są mega wygodne, nie obcierają i do tego oddychają, więc stopa się nie poci. Nową parę kupiłam taniej od poprzedniej, bo za jedyne 49 zł. Bez zniżek. H&M tym razem się nie postarało i nie wzięło udziału w weekendzie zniżek. 

Ponieważ marzec i kwiecień to przeplatanka pogody, raz słońce raz deszcz, wymusiło na mnie zakup bluzy z kapturem. Nie mam żadnej kurtki, która ma kaptur i nie podobają mi się takie, parasola nosić nie lubię. Bluzy już chętniej, można zestawić z każdymi spodniami, samodzielnie lub pod skórzaną kurtkę. Więc po raz drugi skorzystałam ze strony www.showroom.pl, wspierając przy tym niezależną modę i projektantów. 
Bluza szyta przez AnoI, fason: big hoogie. Przeceniona z 180 zł na 135 zł już z kosztami przesyłki kurierem. Jest over size, rozmiar s/m. Z dłuższym tyłem zakrywającym pupę, krótszym przodem. Świetnym obszernym i grubym kapturem. Daje ciepło! Zgrzałam się robiąc te zdjęcia. Jeżeli obawiacie się zakupów przez internet, nie musicie, towar można zwrócić/ wymienić w przeciągu 10 dni, wypełniając formularz na stronie internetowej. Towar nie może być noszony, muszą pozostać metki i dowód zakupu. Ja jestem zadowolona! Bo materiał i wykonanie jest dużo lepszy niż spotykany w sieciówkach. Nie jest to wpis sponsorowany - ale uważam, że to miejsce w sieci jest godne uwagi i można tam znaleźć ciekawe rzeczy nie tylko dla kobiet.

To wszystko co kupiłam sobie, oprócz świeczki i wosków, które pokazywałam na instagramie. Ale nie były objęte żadnym rabatem. Uwzględnię je aktualizując subiektywny ranking zapachów Yankee Candle. Kupiłam też 3 nowe woski z Organique, bo wprowadzili do swojej oferty. A byłam tam w sobotę, by kupić małżonkowi balsam po goleniu z 20% rabatem. Ślubnemu kupiłam też dwie bluzki i koszule, więc również się cieczy, że ma coś nowego nie chodząc po sklepach:P 

Pozostaje mi szukać czółenek na obcasie, bo nie mam ani jednej sztuki! Jeżeli możecie polecić mi sklep, który oferuje wygodne, dobrej jakości buty na obcasie do 300 zł piszcie;) 

I jak Wam się podobają moje zakupy? Pochwalcie się też, co sobie kupiłyście?

p.s. Bez obaw, blog nie zamieni tematyki na modę, ostro musiałam się wygimnastykować by zrobić te kilka zdjęć:P

Szablonowe brwi w kilka sekund - czyli o półpermanentnym pudrze Christian.

$
0
0
Obiecuję, że to już ostatni wpis na temat brwi na najbliższe kilka miesięcy. Nie mam już innych produktów do brwi i na razie nie planuję żadnych nowych zakupów. Tytułowy zestaw mam od września może października?, więc jest to bardzo przemyślana recenzja, emocje już dawno opadły. 
Porównam również kolor Christian - dark brown z innymi produktami: E.l.f eyebrow kit (light), zestawem Catrice, oraz z cieniem do brwi Inglot 569. 

Zacznę od opakowania, jest ogromne! Specjalnie zmierzyłam: 13,5 cm x 6 cm x 2,5 cm. Rozumiem, że szablonów schowanych w środku zmniejszyć się nie da, ale są one długości 9 cm - nie 13,5 cm. Według mnie to największy minus tego zestawu.
Opakowanie  jest z grubego czarnego plastiku, z nasuwaną papierową etykietą, którą trzymałam jedynie po to by pokazać w recenzji. Plastik niestety przebywając w kufrze i podczas użytkowania rysuje się. Opakowanie ma "okienko" przez, które widzimy puder do brwi. Marzę o tym by cień wydostać z tej kasetki i uczynię to pewnie jutro...
Zajrzyjmy do środka: puder do brwi jest na złotej, ruchomej płytce, pod nią znajdziemy w papierowej prowizorycznej kopercie 3 szablony do brwi, wykonane z elastycznego plastiku, łatwo dopasowujące się do krzywizny twarzy. Oraz dwustronny pędzelek: z jednej strony puchaty z drugiej ścięty ukośnie, który był bohaterem drugiego planu poprzedniego posta o brwiach. Bardzo go polubiłam. Mam do niego jedno małe ale - słabo zaciśniętą skuwkę na skośnej części, którą musiałam dodatkowo przykleić. Jest również dołączona instrukcja obsługi, niestety brak w języku polskim. Z tego co sobie przypominam cały zestaw był jeszcze zafoliowany.
Szablony to na prawdę bardzo fajna sprawa, szczególnie dla osób, które nie do końca wiedzą jak podkreślić łuk brwi, mają cienkie swoje włoski, lub po prostu chcą podkreślić brwi w bardzo krótkim czasie. Szablony mają różny kształt: Think, Thin oraz Natural. Najczęściej sięgałam właśnie po Natural. Obecnie brwi zapuściłam i szablony są dla mnie za wąskie. Ale mimo to pokażę Wam poniżej jak to prezentuje się już na twarzy/brwiach/ włoskach.
Puder aplikuję puchatą częścią pędzelka dołączonego do zestawu. Przykładam pierw szablon do jednej brwi, przytrzymuję pomiędzy dwoma palcami, aby ładnie przylegał do skóry łuku brwiowego. A pędzelkiem maluję z włosem i pod włos tak, aby dokładnie pokryć powierzchnię. Oczywiście można stopniować intensywność koloru, albo nadmiar produktu wyczesać szczoteczką. Przed użyciem na drugą brew szablon należy oczyścić, najlepiej płatkiem kosmetycznym zwilżonym płynem micelarnym. Podczas czyszczenia bądźcie delikatni ja już naderwałam nieco dwa szablony, na szczęście nie wpływa to na użytkowanie.
Tak się spisał szablon Natural. Ok, jest węższy od obecnych moich brwi, ale mimo wszystko podkreślone w ten sposób brwi wyglądają ładnie. Jeżeli mocniej podkreślimy pudrem/ cieniem Christian będą przypominać brwi wykonane permanentnie. Nawet się kiedyś kolega mnie pytał, czy zrobiłam sobie brwi. Jedyna trudność, którą możemy napotkać podczas malowania od szablonu brwi - to ulokowanie szablonu na równej wysokości.
Kosmetyki użyte do makijażu twarzy przedstawię niedługo:p
Przejdźmy do zestawienia koloru z innymi produktami do brwi:
Christian, puder w kolorze dark brown jest najbardziej kryjący i ciepły. Odrobinę pyli przy nabieraniu na pędzelek. Ładnie trzyma się na ugruntowanej wcześniej twarzy (krem bb + puder), nie blaknie, nie ściera. Nie jest to jednak tak jak to producent obiecuje produkt wodoodporny. Nie zaryzykowałabym kąpieli w basenie czy przebywania w saunie. 

Dostępne 9 kolorów do wyboru, w osobnych kasetkach, ale również widziałam paletę 6 pudrów w jednej większej. Cena jednego zestawu to 125 zł, brak informacji o gramaturze, ale na pewno więcej niż wkład Inglot. 

Podsumowując powyższego tasiemca:
+ 3 szablony w zestawie, ułatwiające i przyspieszające proces podkreślania brwi
+ pigmentacja 
+ łatwość w obsłudze
+ trwałość, nie blaknięcie i nie rozmazywanie, aczkolwiek nie jest wodoodporny jak zapewnia producent
+ 9 kolorów do wyboru
+ długi termin ważności 24 miesiące od otwarcia
+/- pędzelek, fajnie, że został dołączony, nie wiem czy tak się dzieje z każdym, ale ja swoją skuwkę musiałam potraktować klejem by nie odpadała przy każdym użyciu
- opakowanie, wielkością nie adekwatne do zawartości
- brak informacji o gramaturze
- cena 125 zł, jak za puder do brwi, 3 szablony i syntetyczny pędzelek to za wiele
- kiepska dostępność, głównie przez internet np. tutaj. 

Nie żałuję, że produkt kupiłam, przygoda z szablonami była ciekawa, być może użyję je do makijażu innych osób, szczególnie tych bez określonej linii brwi z cienkimi włoskami np. starszej pani. Coś mi w głowie świta, że Essence w swoim zestawie do brwi też ma szablony - ale nie jestem do końca pewna, jeśli ktoś ma ten zestaw to dajcie znać. Pędzelek jest ok, ale na 100% znajdziecie bądź macie inny który nada się do podkreślania brwi. Sam puder zachwyca pigmentacją, możliwością stopniowania intensywności. Jednak uważam, że cena 125 zł jest zawyżona i firma Christian powinna dopracować elementy takie jak opakowanie. 

Ciekawość zaspokojona, drugi raz nie kupię. 

Jak Wam się podoba taka propozycja produktu do brwi? 

Duet do włosów przetłuszczających się od Chantal.

$
0
0
Minął już miesiąc odkąd otrzymałam do testów produkty Chantal: szampon i odżywkę z serii sessio, do włosów przetłuszczających się. I przez ten cały miesiąc używałam ich praktycznie do każdego mycia włosów, czas na recenzję!
Jak zawsze zacznę od strony technicznej, oby dwa produkty są w plastikowych nieprzeźroczystych białych buteleczkach z solidnymi naklejkami. 
Różnią się pojemnością szampon zawiera 275g a odżywka 200g, oraz rodzajem "otworka" przez, który produkt wydobywamy. Szampon otwieramy wciskając nakrętkę, a odżywka ma pompkę. 
O ile pompka ani razu mnie nie zawiodła, otwarcie szamponu z mycia na mycie staje się coraz bardziej problematyczne. A nie lubię zostawiać produktów otwartych na wannie, z kilku względów m.in.: higieny, czy możliwości rozlania się kosmetyku. 
Z tyłu buteleczek zawarte są wszystkie istotne informacje. Przed zdecydowaniem się na testy, otrzymałam też skład do wglądu, przekonał mnie brak silikonów i duża zawartość ziołowych ekstraktów
U góry skład odżywki, niżej szamponu. 
Osobiście nie przeszkadzają mi parabeny w kosmetykach, szczególnie tych do włosów, które i tak i tak szybko zmywamy z włosów. 

Zanim opowiem o działaniu, wspomnę jeszcze jak z wydajnością, ponieważ nie widać przez butelkę ile produktu zostało, po odkręceniu nakrętki mogę oszacować, że została jeszcze 1/3 a może nawet 1/2 szamponu, i około 1/3 odżywki do włosów. Po miesiącu używania z dużą częstotliwością. Dla mnie ok!

Szamponu na jedno mycie wystarcza wielkość orzecha włoskiego, ma przeźroczystą, lekko żółtą średnio- gęstą  konsystencję, która dobrze się pieni przez zastosowanie Sodium Laureth Sulfate. Pachnie delikatnie ziołowo-cytrusowo. Dobrze myje włosy, domywa bez problemu olej awokado czy arganowy. Niestety nieco plącze włosy, więc nie obejdzie się bez zastosowania odżywki. Odżywki Chantal potrzebuję kilka pompek, do jednorazowego użytku. Stosowałam tak jak inne od płatka ucha po końce włosów, ale również na skalp - skoro ma regulować wydzielanie sebum. Odżywka jest biała, średnio-gęsta, dobrze rozprowadzająca się po włosach. Trzymałam przez 2-3 minuty na mokrych włosach po czym spłukiwałam ciepłą, ale nie gorącą wodą. Niestety wbrew zapewnieniom producenta nie ułatwia rozczesywania włosów. 

Stosując serię Sessio - refreshing (odświeżająca, do włosów przetłuszczających się), miałam czyste włosy, lekko uniesione od nasady bez stylizatorów. nie wypadały ze wzmożoną ilością, widzę, że urosły ale nie wiem dokładnie ile, ponieważ nie skupiałam się na tym w ostatnim czasie. W dalszym ciągu przetłuszczały się po upływie doby, nie zależnie od tego czy odżywkę kładłam na skórę głowy czy dopiero poniżej ucha po końce włosów. Tym bardziej jako osoba aktywna fizycznie - biegająca, włosy musiałam myć codziennie. O ileszampon uznaję za interesujący (przymykając oko na plątanie włosów), to z odżywki nie jestem zadowolona. Nie obciąża włosów, ale też za mało nawilża je i wygładza na długości - która niestety jeszcze nosi na sobie pozostałości po farbowaniu (a było to dobre 8-9 miesięcy temu!). Przez co włosy na długości, pod koniec dnia puszą się nie miłosiernie, jak u króla lwa! Wyglądają na przesuszone i pozbawione życia (nawet podczas używania olejków na noc przed myciem), co mam nadzieję uda mi się zregenerować w najbliższym czasie. Najwidoczniej zawarte w składzie proteiny mi nie służą i zamierzam ich unikać w przyszłości.

Niekwestionowanym plusem produktów Chantal jest niska cena ok. 10 zł za sztukę, dostępność z tego co widzę jedynie przez internet tutaj. Chyba, że istnieje możliwość zakupu u dystrybutorów marki w hurtowniach fryzjersko-kosmetycznych. W tych które w Gdyni odwiedziłam, produktów Chantal nie widziałam. 

Używałyście produktów do włosów Chantal? Zainteresowały Was? Może macie jakieś sprawdzone sposoby, by włosy na dłużej pozostawały świeże?

MAC - Beauty Balm spf 35, odcień light. Twarzowe swatche i porównanie kolorystyczne z Clinique.

$
0
0
Kremy BB/ CC zupełnie zdegradowały podkłady z mojej kosmetyczki. Ładnie wyrównują koloryt skóry, bez tworzenia maski i zawierają wysokie stabilne filtry przed promieniowaniem UV (mam na myśli przebywanie i poruszanie się w mieście: praca-dom-zakupy). Do tej pory zużyłam 2 tubki  po 40  ml każda - Clinique. Lubiłam je, ale czas na zdradę, moja cera jest coraz jaśniejsza, a w Clinique brakuje już dla mnie gamy kolorystycznej. 
Ponieważ kilka kosmetyków MAC już wypróbowałam i są bezpieczne dla mojej trądzikowej cery, skusiłam się tym razem na ich Prep+Prime Beauty Balm. Po za tym Urbi tak bardzo kusiła!

Zacznę od porównania z Clinique, odcień light - najjaśniejszy z 3 możliwych do wyboru. Kupiony we wrześniu 2013, gdy odrobinę byłam muśnięta słońcem.
zdjęcia w klimacie świątecznym ...
MAC natomiast oferuje aż 9 odcieni, light jest przedostatni z jasnych, występuje jeszcze extra light - to nadzieja dla jeszcze bledszych twarzy niż moja. Opis ze strony "blada kość słoniowa" bardzo dobrze oddaje odcień kremu. Jak widzicie jest o wiele, wiele jaśniejszy od Clinique. 

Kremy BB/CC stosuję po wcześniejszej aplikacji kremu na dzień - obecnie Tołpa matujący krem korygujący (recenzja).

Twarzowe swatche, czyli to co ja lubię oglądać na innych blogach najbardziej:
Beauty Balm (MAC) nie daje krycia, jedynie wyrównuje koloryt cery, przykrywa delikatne zasinienia pod oczami, rozszerzone pory, naczynka wokół nosa, czy lekki rumień po wysiłku fizycznym. Piegi czy większe zmiany trądzikowe należy dodatkowo przykryć korektorem. Do tych swatchy ten etap pominęłam. 

Jest jak druga skóra - ale ta piękniejsza! Wykończenie jest matowe, ale do utrwalenia mojej przetłuszczającej się cery w strefie T, zawsze używam pudru. Ostatnio z powrotem królują meteoryty Guerlain. Z tym pudrem Beauty Balm współpracuje bardzo dobrze, nie mam zastrzeżeń. Nawet w ciągu dnia nie robię poprawek. Na zdjęciach również bardzo dobrze się prezentuje, co pokażę poniżej, już w pełnym makijażu i wysuszonych włosach, nie tak jak u góry.
To jeszcze nie jest pełna recenzja, ale jak na razie nasza przyjaźń przybiera na sile. Krem BB kosztuje 130 zł/ 40 ml, do kupienia w sklepach stacjonarnych w wybranych miastach, ale również przez internet na maccosmetic.pl czy douglas online, gdzie zakupiłam swoją sztukę (z rabatem - 30 zł). Po raz kolejny zakup internetowy - kolorystycznie trafiony! Doszły mnie też słuchy, że MAC jest dostępny w outlecie Fashion House - Gdańsk Szadółki, tam gdzie Clinique i Estee Lauder (ale nie miałam jeszcze okazji sprawdzić tego osobiście). 

Co o nim sądzicie? Miałyście, a może się skusicie? By Wasza cera mogła odpoczywać latem...

New in 4/2014.

$
0
0
Tak to jest, w zeszłym miesiącu powstrzymywałam się od zakupów, tak w tym przyszło uzupełnić braki i nieco przekroczyć wyznaczony miesięczny limit (250 zł). Na szczęście nie jakoś kosmicznie dużo... Chociaż wczorajsza noc zakupów z Douglas - 20% kusiła ogromnie! Ale im szybciej wyłączyłam stronę, zamknęłam komputer i oddałam się lekturze książki pragnienie zagłuszyłam. Już koniec rozpamiętywania... przejdźmy do tego co już do "kosmetyczki" trafiło.
Po raz kolejny zakupiłam pozycje o nr: 
1. Rossman dezodorant do stóp Fuss Wohl 200 ml/5,99 zł, 7. Isana żel pod prysznic tym razem w innym wariancie zapachowym violet passion 300 ml/2,99 zł , 8. Garnier - essentials, płyn do demakijażu 2 w1 200ml/ok. 16 zł (dorwałam jeszcze w SuperPharm, dawno nigdzie nie widziałam). Znam te produkty, lubię i wiem, że mnie nie zawiodą.

Reszta to absolutne nowości, o których czytałam pozytywne opinie:
2. Isana - lakier do włosów o neutralnym zapachu 250 ml/ 3,99 zł. Zapach może nie do końca jest neutralny ale mniej duszący niż inne mi znane lakiery.
3. Joanna - ultra color system, szampon nadający platynowy odcień (eliminuje żółtawy odcień włosów). 200 ml/ 6,99 zł to jedyna w tym miesiącu "zachcianka" po prezentacji na Idaliablog. Faktycznie nieco ochładza odcień włosów, stosuję mniej więcej raz w tygodniu. 
4. Farmona - Radical, odżywka wzmacniająco-regenerująca 100ml/ 13,99 zł. Miałam kiedyś wersję w sprayu, ale średnio się sprawdzała, o tej czytałam korzystniejsze opinię, a przyda się coś co jeszcze przyspieszy wzrost włosów czy przyczyni się do pojawiania nowych.
5. Orginal Source - żel pod prysznic coconut 250 ml/ 5,49 zł. Uwielbiam zapach kokosa w produktach do mycia, tego jeszcze nie otworzyłam, w promocji skusiłam się by wypróbować.
6. SVR - lysalpha, krem spf 50 wysoka ochrona przeciwsłoneczna 50 ml/43,50 zł (promocja w SP - 25% na dermokosmetyki), słonecznych dni coraz więcej, potrzebowałam skutecznej ochrony UV podczas biegania, może poużywam też w letnie dni bez makijażu.
9. Tołpa - dermo face, strefa T, matujący płyn micelarny-tonik 2w1 do mycia twarzy 400 ml/ 11,99 zł (również promocja w SP, cena regularna to prawie 40 zł). Ok, to też zakup z ciekawości, w tej cenie aż żal przegapić, obecnie używam zamiast toniku - rano. 
10. MAC - prep+prime Beauty Balm spf 35, light. 40ml O nim wspomniałam już ostatnio, zastępuje mi stosowanie podkładów, a filtr spf 35 na lato w mieście mi wystarcza. Po za tym CC krem z Clinique już praktycznie wyzionął ducha, pozostało go jeszcze na 2-3 użycia.
11. MAC - bronzing powder, matte bronze. 10g. W zastępstwo za wykończoną Benefitową - Hoole. 
Za te dwa zakupy zapłaciłam 206 zł, na douglas on-line, z rabatem -30 zł i darmową wysyłką - takie promocję to ja lubię!

Oraz, szczęście się do mnie uśmiechnęło i otrzymałam co nieco:
Produkty Elancyl - 12. olejek  przeciw rozstępom 150 ml oraz 13. Cellu slim (noc) - intensywna pielęgnacja wyszczuplająca 250 ml, to wygrane w konkursie u Agathalover. Trzeba grać - by wygrywać! Już nie mogę się doczekać kiedy po nie sięgnę, ale rozsądek nakazuje pierw zużyć to co rozpoczęte.

A pozycja nr 14. to prezent od przyjaciela, woda toaletowa Gucci - rush, 50 ml która pachnie obłędnie! Jestem w szoku, że udało mu się tak trafić w mój zapachowy gust. Ponieważ zapachów opisywać nie umiem, posłużę się tym co znalazłam w sieci: Typ: szyprowo-owocowy, nuta głowy: gardenia, frezja, nuta serca: jaśmin z Madrasu, róża damasceńska, kolendra, nuta bazowa: wanilia, paczula, wetiweria. Dla mnie jest słodkawy i bardzo długo się utrzymujący na mojej skórze. 

Sporo tego, ale wszystko potrzebne (no, bez tego szamponu bym się obyła, ale ciekawość zwyciężyła). Łączny koszt to: 316,93 zł. Jestem zadowolona, na razie średnia miesięczna nie przekracza ustalonego limitu.
Przyszły miesiąc maj - pod względem zakupów kosmetycznym mam już zaplanowany: hydrolat do toniku lekko złuszczającego z kwasami, antyperspirant/bloker. Dopuszczam też zachciankę w postaci nowego kosmetyku do makijażu ust/ rzęs, czy produktów z chciej listy, gdy zostanie funduszy lub trafię na atrakcyjną promocję.

A jak Wasze zakupy? O czym chciałybyście jak najszybciej przeczytać na moim blogu - piszcie w komentarzach. 


Denka i wyrzutki 4/2014.

$
0
0
Czas na garść śmieci - ostateczną opinię na temat zużytych kosmetyków, więcej raczej mi się nie uda zużyć w tym miesiącu. 

1. BeBeauty - spa brazylia, ujędrniające masło do ciała. 200 ml.  Nie wiem czy to masło jest jeszcze w sprzedaży. Kupione, używane i pozostawione w moim mieszkaniu przez Sis. Ponieważ została niewielka ilość produktu, postanowiłam zużyć do końca, co by się nie walało pudełko z zawartością na jedno użycie. Pachnie delikatnie, cytrusowo-owocowo, jest gęste jak masła TBS, ale szybko się wchłania pozostawiając miękką skórę. Z tego co pamiętam było w bardzo niskiej cenie do 10 zł.
2. Ecospra - tonik lekko peelingujący z 9% kwasem aha. 100 ml(recenzja)Już powoli za nim tęsknie. 
3. Clinique - superdefence CC cream. spf 30. 40 ml.(recenzja)  Lubiany, ale powrotu nie planuję, ze względu na zbyt ciemny kolor (najjaśniejszy z oferty), a ja twarzy opalać nie zamierzam:P
4. The Body Shop - chocomania, lip butter. 10 ml. (recenzja) Dobre, ale Organique lepsze!
5. Benefit - Hoola. 8 g. (recenzja)  Fajny bronzer, ale zawiodła mnie wydajność. Co prawda miałam go prawie 1,5 roku, ale z długimi przerwami na stosowanie innych kosmetyków np. Guerlain - terracotta light/ Chanel - baza bronzująca. Bardzo szybko zauważyłam denko, a później to już znikał w mgnieniu oka, pod koniec mocno się pokruszył i nie da się go zużyć do zera. Porównam go jeszcze kolorystycznie z MAC - bronzing powder, przed ostatecznym wyrzuceniem do kosza.
6. Tołpa - stimular 40+, ujędrniający krem przeciwzmarszczkowy. Próbka 2 ml, dodatek do kremu matującego korygującego. Wystarczyła na 2 zastosowania na noc. Przyjemnie się wchłania, pozostawia skórę miękką, nawilżoną i lekko napiętą (nie ściągniętą!). Nie powodował wyprysków. 
7. Dove - perely pampering, odżywczy żel pod prysznic. 250 ml. Zapach pistacji z magnolią. Bardziej odczuwam nutę kwiatową, jest słodki, przyjemny. Kremowa konsystencja pieni się w kontakcie z gąbką. Wlany do wanny nie tworzy niestety piany (wiem, to żel pod prysznic, ale jednak większość żeli mimo wszystko piankę robi). Może być chociaż dla mnie bez szału. Z tej serii czeka na mnie jeszcze balsam do ciała.
8. Zrób Sobie Krem - naturalny olej awokado. 115 ml. (recenzja) Z przyjemnością kupię ponownie w przyszłości. 
9. Batiste - suchy szampon, xxl volume. 200 ml. Pachnie słodko, mocno utrwala fryzurę. Zastosowany następnego dnia po myciu włosów, trzyma świeżość przez kolejne 2 dni - co świetnie się sprawdzi na wyjazdach np. pod namiot. Warto mieć w swojej łazience, dla osób aktywnych fizycznie/ śpiochów lub  na wypadek awarii ciepłej wody!. Mam ochotę na inne warianty zapachowe.
10. Yves Rocher - spray do układania włosów zwiększający objętość z wyciągiem z malwy. 200 ml. (recenzja) Ogromnie wydajny, lubiłam chociaż nie jest idealny dla moich grubych włosów, ale dla posiadaczek cienkich powinien się spisać bardzo dobrze. Podoba mi się forma spreyu, rozproszonej mgiełki, która nie skleja włosów podczas wyczesywania na okrągłą szczotkę, czy późniejszych ćwiczeń w kontakcie z potem. 

Poniżej garstka wyrzutków:
To nie tak, że to są złe produkty, po prostu leżą już od dłuższego czasu nie używane, bo zastąpiły je inne lepsze. 
11. Virtual - splash water glaze lip gloss nr 16. Trochę niestety się lepi, więc pewnie dlatego tak rzadko po niego sięgałam. 
12. Catrice - ultimate colour kryjąca pomadka do ust. W kolorze 160 Tell Me A Berry-tale. Pamiętam, że kupiłam do sesji fotograficznej, ale niestety okazała się za mało kryjąca. Dobrze nawilża, aczkolwiek kolor nie mój do noszenia na co dzień. 
13. i 14. To słynne kiedyś pisaki do ust (Catrice i Astor), kojarzą mi się ze sławnymi teraz tintami. Bo mocno "wżera" się kolor w usta. Lubiłam je za to. Wymagają jednak dodatkowego nawilżenia balsamem. Nie wiem czy są jeszcze w sprzedaży, czy wyparły je grube kredki do ust?

Tak zamykam kwiecień, lżejsza o tą garść pustaków. I mam zamiar z wielkim oczyszczaniem mieszkania wkroczyć w słoneczny maj! 
Znacie któryś z wymienionych kosmetyków? I jak Wasze zużywanie, łatwe czy oporne?

Swatche: MAC - bronzing powder (matte bronze) w zestawieniu z Benefit, Chanel, Guerlain, Kryolan.

$
0
0
Przepraszam za mały poślizg w publikacji, ale moje życie to pasmo spontanicznych decyzji i wydarzeń, które o dziwo przeważnie kończą się sukcesem! Postanowiłam zestawić matowy bronzer MAC z wszystkimi bronzerami, które posiadam w swatchach na ręce.
Osobno zobaczycie też jak MAC spisuje się na twarzy. 

Wiele osób dziwiło się, że udało mi się zużyć Benefit - Hoola, ale ja tak mam, że jak się przyczepię do jednego produktu tak go stosuję namiętnie, aż zobaczę denko, wtedy powoli się wycofuję bo jeżeli go polubiłam to chcę by pozostał ze mną jak najdłużej. 


Swatche wszystkich bronzerów:
Benefit - Hoola oraz MAC - Brozning powder (matte bronz) są w 100 % matowe. Chanel - soleil tan de chanel, Guerlain - terracotta light (02 blondes) mają delikatne drobiny. Kryolan - bronzing sun daje złotą perłową poświatę. Najciemniejszy z prezentowanych jest MAC. Najjaśniejszy nazwałabym nawet półtransparentny jest Guerlain. 
Tego dnia byłam trochę zaczerwieniona po bieganiu, co widać na zdjęciu, gdzie jeszcze nie mam wykonturowanej twarzy bronzerem. Aha! Dziewczyny pamiętajcie, że nawet jak nosicie grzywki pod grzywką twarz też należy konturować, by dobrze wyglądała jak zawieje wiatr. Widocznie widać jak bronzer ładnie wysmukla buzię (uwypukla kości policzkowe) i podkreśla kości żuchwy. 
Jeżeli chodzi o MAC, dobrze nabiera się pędzlem, bez pylenia i osypywania. Kolor można stopniować, pozostaje na swoim miejscu przez wiele godzin. Mnie już znacie - blondynkę z jasną cerą - mimo to dobrze na mnie wygląda, tak samo w przypadku osób z cerą oliwkową - sprawdzałam! Doskonały do konturowania twarzy. Z czym nie zawsze radziła sobie Benefit'owa - Hoola. 
Jeżeli  jednak się obawiacie to znana na youtube RedLipsticMonster poleca MAC róż harmony, który jest matowy w odcieniach bronzu. Też mam na niego chrapkę! 

I na dodatek makijaż oka z tamtego dnia, skoro już coś zmalowałam. Całość wykonana Urban Decay - paletą Naked 1 z dodatkiem eyelinera i tuszu do rzęs. 
I jak Wam się podoba MAC - bronzing powder? Bo u mnie na razie same pozytywne odczucia. 

Organique - balsam do ust "kokosowe ciasteczko".

$
0
0
Organique około miesiąc temu wprowadziło do sprzedaży balsamy do ust, w czterech wariantach zapachowych: wiśnia, kokos, pomarańcz, czekolada. W sklepach dostępne są testery + jednorazowe szpatułki, dzięki czemu przed zakupem można wypróbować na własnych ustach. Właśnie po takiej "próbie" i kilku godzinach chodzenia po galerii handlowej, skusiłam się na zakup w promocji i zapłaciłam połowę (14,50 zł) z ceny regularnej 29 zł. 
Wiem, że wiele z Was było balsamem do ust zainteresowane, teraz po miesiącu intensywnego używania mogę przedstawić Wam rzetelną recenzję.


Zacznę standardowo od opakowania. To malutki aluminiowy zakręcany "słoiczek". Dobrze chroni zawartość i nie jest problematyczny w otwieraniu nawet świeżo nakremowanymi dłońmi. Kwestie higieniczne, każdy musi rozważyć samemu, ja tego typu produkty nakładam paluszkiem lub szpatułką w zależności od warunków w których balsamuję usta. Naklejka schludna, wytrzymała, nawiązująca do zapachu balsamu, ciesząca moje oko. Dodatkowo kartonik z wypisanym składem - same naturalne olejki!

To co znajdziecie w środku ma zbitą konsystencję, która topi się pod wpływem temperatury palców czy ust. Gładko i bezproblemowo sunie po ustach, nawet tych mocno spierzchniętych. Kolorem przypomina dany wariant zapachowy. Zapach - osobiście mam słabość do kokosowej nuty, bardzo miło mi się kojarzy i lubię do tego zapachu wracać na przestrzeni ostatnich 7 lat. Zapach jest słodki - ciasteczkowy, maślano - kokosowy. Odczuwam go nie tylko podczas aplikacji, ale również podczas noszenia na ustach. Nie nudzi mi się, nie mdli mnie od niego. 

A co z właściwościami pielęgnacyjnymi? Moje usta są koszmarne, często przesuszone, z łuszczącymi się skórkami - które zdarzało mi się po prostu obgryzać, czasami nawet do krwi. Zdjęcia poniżej najlepiej to zobrazują. "Przed" to usta po przebudzeniu, kąpieli i wykonaniu makijażu twarzy, bez umalowania ust. 
"Zaraz po aplikacji" balsamu Organique, od razu prezentują się lepiej. Balsam przynosi natychmiastową ulgę."Po kilku minutach"zniknęło już napięcie, suchość i zaczerwienienie. Usta są ładnie wygładzone i wypielęgnowane. Taki stan utrzymuje się u mnie nawet 3-4 h bez jedzenia, pić wodę wiadomo należy więc od tego się nie powstrzymuję. To chyba najdłuższy efekt jaki udało mi się uzyskać za pomocą balsamów/ pomadek ochronnych do ust. Ok, Carmex też był spoko, lecz jak tylko przestawałam go używać usta wracały do stanu przed albo nawet gorszego. Błędne koło, w którym nie zamierzam się zatracać. Tisane, Neutrogena i inne specyfiki nie dawały moim ustom rady. Masełko Nivea - którym częstowała mnie przyjaciółka ma też szanse podbić moje serce, ale musiałabym poużywać dłużej by potwierdzić w 100%.

Wydajność? Po miesiącu stosowania 2-3 razy dziennie mam już zagłębienie do 1/3 słoiczka, po bokach oczywiście produktu jest więcej. Wydaje mi się, że spokojnie wystarczy na 6 miesięcy, czyli tyle ile jest ważny od otwarcia. 

Nie mogłam się zdecydować, które zdjęcie będzie lepsze na tytułowe, więc wkleję też to - co by się nie zmarnowało:P
Osobiście polecam! Wszystkim, którzy mają problem z suchymi ustami - również mężczyznom! Cena 29 zł to nie tak dużo jak na skuteczny, wydajny kosmetyk o naturalnym składzie. Mam ochotę również na inne warianty zapachowo-smakowe, bowiem wiśnia również słodko smakuje! 

The Body Shop - lightening touch (03).

$
0
0
Dziś będzie o korektorze rozświetlającym The Body Shop, jest to ponoć bestseller marki. Mam go prawie dwa miesiące, jest zupełnie inny od mojego ulubieńca MAC - pro longwear concealer. 
Korektor zamknięty jest w plastikowej tubie, tak eleganckiej i połyskującej, że doskonale imituje metal. Zakończona jest z jednej strony nasadką pod którą skrywa się syntetyczny biały pędzelek służący do aplikacji kosmetyku. Druga strona jest ruchoma, po przekręceniu umożliwia wydobycie kosmetyku, pomiędzy włoskami wcześniej wymienionego pędzelka. Opakowanie dodatkowo w sklepie jest zafoliowane, mamy pewność, że produkt jest świeży i nikt wcześniej go nie otwierał. 

Pędzelek jest miękki, elastyczny, nie drapie delikatnej skóry w okół oczu. W sprzedaży dostępne są 3 kolory (01, 03, 04). Mam właśnie 03 lekko żółtawy, 01 był za różowy. Nie zawiera w sobie brokatowych drobinek, cała magia rozświetlania to zawarte w składzie pigmenty odbijające światło oraz jasna barwa. 

Od razu uprzedzam, nie jest to kosmetyk kryjący, bardziej transparentny, o zaskakująco przyjemnym efekcie końcowym. Delikatnie zamaskuje zaczerwienienia. Nadaje wypoczęty wygląd twarzy. Stosuję go w miejsca tak jak na zdjęciu poniżej, a następnie rozcieram pędzelkiem typu flat top lub palcami.
W tym przypadku bez wcześniejszej aplikacji podkładu. Później jedynie na twarz nakładam puder lub podkład mineralny. Przy zastosowaniu BB/CC kremów, korektor aplikowałam już na pokrytą twarz kremem.
Zobaczmy jak prezentuję się przed aplikacją i po roztarciu:
Można by się sprzeczać, że to kwestia oświetlenia itd. Ale zdjęcia były robione dosłownie kilka sekund po sobie, w tym samym miejscu/ oświetleniu. Pewnie skóra pokryta w strategicznych miejscach korektorem ładnie rozprasza światło i wygląda lepiej nie tylko na zdjęciach ale i w rzeczywistości. 

Utrwalony pudrem wygląda estetycznie przez cały dzień, nie zaobserwowałam rolowania i skupiania się w zmarszczkach mimicznych pod oczami, czy na twarzy. Nie tworzy efektu ciastka.

Opakowanie zawiera 3 ml kosmetyku, w cenie regularnej ok. 60 zł(dokładnie nie pamiętam, bo kupowałam w promocji 2 za 1 kosmetyk kolorowy). Ważny 6 m-cy od otwarcia.
Nie jest to kosmetyk niezbędny w kosmetyczce, na pewno wiele osób woli kosmetyki bardziej kryjące, szczególnie te osoby z dużymi cieniami pod oczami. Jednak warto przekonać się na własnej skórze jaki efekt dają kosmetyki rozświetlające. W bardzo szybkim czasie, można nadać swojej cerze świeżości oraz wypoczętego wyglądu. Gdy będę wyjeżdżać na wakacje chętnie zabiorę go ze sobą.
A jak wykończę ten korektor to pewnie chętnie wypróbuję inne tego typu. 

Stosowałyście tego typu kosmetyk? Jeśli tak napiszcie jaki, oraz czy byłyście zadowolone.

Rozdanie: Organizer na kosmetyki + podkład Revlon - colorstay do cery mieszanej i tłustej (110 ivory).

$
0
0
Pamiętacie jak bodajże w zeszłym miesiącu był szał na organizery na kosmetyki dostępne w Biedronce? Również wtedy kupiłam dla siebie dwie sztuki. Ostatecznie leżakował u mnie i nie mam nawet tylu pomadek do ust by sobie na nim poukładać, a wszystkie moje kosmetyki spokojnie mieszczą się w szufladzie toaletki. Dlatego postanowiłam zorganizować rozdanie i mam nadzieję, że organizer szybko trafi do innej osoby - której sprawi więcej radości niż mi. 
Drugą nagrodą jaką można zgarnąć jest podkład Revlon - Colorstay do cery mieszanej i tłustej w odcieniu 110 Ivory. Podkład był używany (zużycie 1/5), jednak nie odpowiada on mojej Sis, po udoskonaleniu formuły na nową. Więc jeżeli nie przeszkadza Wam, że kosmetyk jest używany, macie bardzo jasną cerę i chciałybyście wypróbować nową wersję słynnego Colorstay, to możecie się zgłosić. 

Nagrody są dwie i  z racji tego, że nie każdego pewnie interesuje podkład Revlonu, odbędą się dwa odrębne losowania. W pierwszym można wygrać organizer na kosmetyki, w drugim wyżej wymieniony podkład Revlon. Oczywiście jedna osoba może brać udział w oby dwóch losowaniach.

Jakie są zasady?
1. Bądź publicznym obserwatorem bloga, możliwości jest wiele: wtyczka google po prawej stronie bloga, bloglovin, facebook (wystarczy jeden sposób obserwacji).
2. Wypełnij zgłoszenie a w nim: adres e-mail który posłuży do korespondencji, sposób obserwacji - login/ imię i nazwisko (w przypadku fb), rodzaj nagrody którą chcesz wygrać (organizer/ podkład/ obie). Będzie mi miło jeżeli udzielisz odpowiedzi na dodatkowe pytania, ale nie jest to konieczne.
3. Zgłoszenia przyjmuję do 10 tego maja 2014 do północy. Wyniki ogłoszę najpóźniej do 14 tego maja 2014 na ramach bloga, facebooka i skontaktuję się mailowo ze zwycięzcami. 



W razie jakichkolwiek pytań piszcie śmiało, postaram się jak najszybciej odpowiedzieć w komentarzach poniżej lub dopisać do tego posta. Pozdrawiam serdecznie!



Bielenda - masło do ciała wanilia + pistacja (appetizing body spa).

$
0
0
Bielenda wypuściła na rynek nową serię kosmetyków Appetizing body spa. W moje ręce trafiło masło o zapachu wanilia + pistacja. Dostępne są również: kakao + orzech laskowy oraz czekolada + karmel.
Hasło: nawilżanie na słodko, 100% rozkoszy 0% kalorii zapewne zadziała na zmysły nie jednej kobiety! Co o nim sądzę, dowiecie się w dzisiejszej recenzji.



Masło zamknięte jest plastikowym matowym słoiczku, ze schludnymi naklejkami z najważniejszymi informacjami. Pod pokrywką pamiętam, że znajdowała się aluminiowa folia zabezpieczająca przed obcymi paluchami na sklepowych pułkach. Ale i tak radzę Wam w sklepie odkręcić i sprawdzić czy folia nie jest rozdarta, bo tak zdarzyło mi się ostatnio zakupić (w Rossmanie) dwa produkty dla koleżanki o czym zorientowałam się dopiero w domu.... 
Wewnątrz słoiczka znajdziecie pełne aromatu wanilii masło, zapach pistacji jest przez mój nos praktycznie nie wyczuwalny, a szkoda, bo lubię pistację! Zapach utrzymuje się na skórze bardzo długo, łapię się na tym, że celowo wącham wysmarowaną skórę ramion. Z perfumami które stosuję nie koliduje. Masło nie ma zbitej konsystencji, bardziej porównałabym ją z ubitą na sztywno śmietaną, czyli jak odwrócimy do góry dnem nie wyskoczy z opakowania. Na pewno jest mniej zbite niż masła The Body Shop, Flos-lek do których przywykłam. 
Rozprowadza się bezproblemowo, wymaga czasu na wchłonięcie, pozostawia wyczuwalną tłustawą warstwę na skórze u mnie praktycznie cały dzień, co mnie trochę denerwuję. Odczuwam konieczność umycia dłoni po aplikacji.
Skład, chwali się zawartość masła Shea na drugim miejscu, trochę dalej obiecany olejek pistacjowy. Szkoda tylko, że towarzyszy im olej mineralny (paraffinum liquidum) czy silikony (dimethicone). Myślę, że producent mógłby z tych dodatków śmiało zrezygnować, a zyskał by jeszcze szersze grono fanek <- w tym mnie:). 

Co do działania? Niestety uważam, że jest krótkotrwałe, skóra jest miękka w dotyku, wygląda na zdrową, elastyczną niestety tylko przez jeden dzień. Po kąpieli wraca do stanu z przed zastosowania masła a nawet momentami wydaje mi się, że jest jeszcze bardziej przesuszona. Ujędrnienia jakie dają mi inne kosmetyki o specjalnych właściwościach ujędrniających/ modelujących nie daje mi masło appetizing body od Bielendy.

200 ml kosztuje ok. 14 zł. Dostępny w dużych i mniejszych drogeriach. 

Ważny 6m-cy od otwarcia, spokojnie zdążycie zużyć, stosując codziennie lub co drugi dzień przez półtora miesiąca pozostało mi masła na 3-4 zastosowania. 

Pomimo obłędnego zapachu wanilii nie planuję powrotu do tego masła, znam lepsze!
Poznałyście serię appetizing body spa? A może chcecie się z nią zapoznać?

p.s. przypominam o trwającym rozdaniu na moim blogu, więcej informacji w poprzednim poście.

The best of April 2014.

$
0
0
Ponieważ sygnalizujecie mi w pytaniach dodatkowych do ankiety konkursowej <tutaj>, jakie chcecie by pojawiały się posty, nie mogę być głucha na Wasze życzenia;) Zacznę od wprowadzeniaserii postów "The best of...." pod koniec każdego miesiąca jako podsumowanie ulubieńców, nie tylko kosmetycznych!
Ciężko wybiera mi się ulubieńców ponieważ większość kosmetyków, które stosuję sprawuje się dobrze. Wybrałam najmocniejszą piątkę! 
Joanna - ultra color system szampon. Nie używam go do codziennego mycia, ponieważ nie wyróżnia się świetnymi właściwościami pielęgnującymi. Ale..... włosów nie farbuję już 9 miesięcy, szukałam czegoś co podkreśli obecny kolor. Włosy wcześniej farbowane z czasem robiły się żółtawe, a ten szampon stosowany 1-2 razy w tygodniu niweluje żółty odcień. Stosowany z taką częstotliwością nie pogarsza stanu włosów, ani nie nadaje siwego czy zielonego koloru moim pasmom. Wiele osób pytało mnie czy włosy farbowałam bo wyglądają teraz inaczej - korzystniej. Przez ciemny blond odrost i jaśniejsze końce wyglądam jakbym miała naturalne ombre, przejście jest płynne i nienachalne. 
John Frieda - sheer blonde, odżywka. Kolejny specyfik do włosów, tym razem odżywka podkreślająca kolor blond. Jeżeli chodzi o podkreślenie koloru na razie się nie wypowiadam, jest za wcześnie. Jednak polubiłam ją za to jak pięknie wygładza moje włosy. Są po jej zastosowaniu sypkie, miękkie w dotyku i połyskujące. Miła odmiana po odżywceChantal z serii Sessio. 
Organique - lip balm, coconut cookies. Który doczekał się już recenzji na blogu. Co tu dużo mówić? Uwielbiam jego właściwości pielęgnujące i zapach! Nie odczuwam zbytnio smaku...
Maybelline - dream touch blush 05. Po raz kolejny zapłonęłam gorącym uczuciem w kierunku kremowego różu do policzków. Uwielbiam go za aplikację, naturalny wygląd, lekkie rozświetlenie kości policzkowych oraz ogromną wydajność. Pełna recenzja.
Earthnicity - podkłady mineralne.  Ponowny zachwyt nad wyglądem cery po zastosowaniu podkładów mineralnych. Czas zakupić pełnowymiarowe opakowania. Ale jeszcze chwilę się wstrzymam, bo doszły mnie słuchy, że Eathnicity wypuści na rynek nowe odcienie dla naszej słowiańskiej urody! Śledźcie bloga, niedługo powiem coś więcej. Twarzowe swatche i pierwsze wrażenie.
MAC - prep + prime, Beauty Balm spf 35, w odcieniu light.Trafiony zakup internetowy pod względem kolorystycznym i bezpiecznym dla mojej trądzikowej cery. Efekt na twarzy możecie zobaczyć tutaj.  Oprószony pudrem wytrzymuje bez zarzutu cały dzień, a nawet jeżeli się ściera, robi to równomiernie nie tworząc plam. 
Nie było w kwietniu aktualizacji włosowej, nie śledziłam ile urosły, obecna długość mnie satysfakcjonuje. Jedno jest pewne - powrót do grzywki to była dobra decyzja! Zawsze przecież mogę ją podpiąć do góry;) 
Trzy najchętniej czytane posty to:
1. Oszczędna blogerka - podsumowanie metod, które stosuję. Jak widać blogerki nie tylko wydają, ale również szukają sposobów oszczędności i wcielają je w życie. Jeżeli jeszcze nie wiesz jak zacząć przeczytaj post i komentarze pod nim - to ogromna skarbnica wiedzy! 
2. Moje zakupy podczas weekendu zniżek z gazetą Twój Styl. Nie myślałam, że aż taką popularnością będzie cieszył się ten post. Obiecuję więcej;) Jeszcze kwietniowy zakup, który pokazywałam na instagramie, to klasyczne skórzane czarne czółenka na 8 cm obcasie. Bardzo wygodne, spokojnie wytrzymałam z nich 7 h, bez obcierania czy jakiegokolwiek bólu. Udany zakup, który mobilizuje mnie do częstszego noszenia butów na obcasie (głównie w weekendy).
3. Szablonowe brwi w kilka sekund- czyli o półpermanentnym pudrze do brwi Christian. Wcale się nie dziwię;) W końcu kto nie chce mieć pięknych brwi? Z tego co się orientuję tańszą alternatywą jest zestaw do brwi Essence. 

W kwietniu ukazało się mniej postów niż zazwyczaj, ale było to spowodowane kilkudniowym "remontem". Postanowiliśmy z mężem przemalować w mieszkaniu co nieco. Korytarz z ciemnego szarego został zamieniony na biały + czarna tapeta w miejscu wieszaka, aby mniej się brudziło. Początkowo trochę się obawiałam, ale efekt przebił moje wszelkie oczekiwania. Zawisło też lustro w którym widzę swoją całą sylwetkę, oraz ramka z napisem "BE NICE OR LEAVE THANK YOU", nad którym siedziałam dobre 3 h...
Po prawej odbicie z lustra, za plecami ścianka z czarną tapetą;) A na dolnym zdjęciu po lewej widać też skrawek szafy, która jeszcze na początku roku była brązowa. 
Wolne chwile spędziłam również na czytaniu książek, jednocześnie zaczęłam kilka, w wersji papierowej oraz ebooka na kindle (co praktykuję od grudnia i okazało się dużo wygodniejsze!), skończyłam czytać dwie:
Moje opinie znajdziecie na stronie lubimyczytać.pl, piszę jako BogusiaM.

To chyba wszystko o czym chciałam Wam powiedzieć podsumowując kwiecień. Mam nadzieję, że taka forma i seria postów się spodoba! 

Piszcie o swoich ulubieńcach, ciekawych zakupach, przeczytanych książkach czy innych wydarzeniach minionego miesiąca, którymi chcecie się podzielić:)

Make up of the day #5.

$
0
0
Leniwa ze mnie istota, lubiąca rano pospać! Ale lubię też makijaż, dlatego często sięgam po zestaw: 1 cień do powiek, którym pokrywam całą powiekę + kredka do zrobienia niedbałej linii. 

Fajnie, gdy wybrany cień i kredka mają nietypowe kolory, które w zależności od tego pod jakim kątem pada światło - wyglądają inaczej. 

Takim właśnie cieniem jest Grashka - perłowy silver. Według mnie bliżej mu do niebieskości - fioletów niż do srebrnego. Już go kiedyś pokazywałam i recenzowałam tutaj.  Oczywiście nałożony na bazę Artdeco , która jest niezdzieralna;) Kajal Catrice - 100 Name It As You Like!, też jest nietypowy: szaro-brązowo-fioletowy. A ponieważ jest miękka można nawet nią rozetrzeć tusz, którym przybrudzi się powiekę podczas malowania rzęs:P W takie dni nie maluję dolnych rzęs.

Tym razem do makijażu całej twarzy używałam kremu BB - MAC (light), następnie wykonturowałam buzię bazą brązującą Chanel - soleil tan de chanel i na policzkach kremowy róż Maybelline - touch blush (05). Te 3 produkty idealnie ze sobą współpracują, a przypudrowane Guerlain - metorites perles (teint beige 02) nie tracą na urodzie. Tym razem obeszło się bez korektora. 

Rzęsy już od kilku miesięcy przed maskarą maluję skoncentrowanym serum do rzęs 3w1 - Evliene, a następnie tuszem Maybelline - the colossal volum'express smoky eyes. Troszkę zmieniłam na jego temat zdanie, na +. Obowiązkowo na linię wodną Sephora - long lasting kohl pencil 07 infinite beige. Brwi znowu podkreślane "na leniwca", malutkim pędzelkiem do cieni i cieniem do brwi Inglot - 569. Na ustach pomadka Wibo, eliksir 07

I coś co mnie mocno zaskoczyło, chciałam użyć róż mineralny Earthnicity - sweet pink jako rozświetlacz na szczyt kości policzkowych i o dziwo w końcu go widać! Chyba się z nim przeproszę.

Uff... podchodziłam do pisania tego posta chyba 10 razy, co chwilę coś mi przeszkadzało... A jaki jest Wasz makijaż na leniwe dni?

p.s. zapraszam jutro na post o pomadkach i lakierach do paznokci, które polecam z Rossmana. 

Rossman: pomadki i lakiery do paznokci - które polecam.

$
0
0
To wszystko co widzicie powyżej, posiadam z kosmetyków do ust i paznokci dostępnych w Rossmanie. Zużycie pomadek do ust obrazuje, której używam najczęściej. Z pośród lakierów natomiast jedynie jasny pastelowy fiolet Astor kupiłam samodzielnie, resztę otrzymałam czy od siostry i koleżanek.
Zacznę od pomadek do ust.

Wibo, eliksir 07. Kiepskie opakowanie z którego ściera się napis, ale również bardzo niska cena nie przekraczająca 10 zł. W ofercie 9 odcieni do wyboru. Ma bardzo miękką konsystencję, przez co pewnie szybciej się zużywa, nie polecam trzymać jej w kieszeni spodni. Wykończenie na ustach jest "mokre", ma zaskakująco dobre właściwości nawilżające. "Mokra" warstwa schodzi dosyć szybko, kolor nieco wgryza się w usta i pozostaje ze mną na dłużej.

Maybelline, color whisper, posiadam dwa odcienie: 430 coral ambition oraz 120 petal rebel. Bardziej transparentne w odniesieniu do Wibo, eliksir. Delikatnie nadają kolor, można śmiało używać do każdego makijażu: dziennego czy wieczorowego smoky. Po petal rebel sięgam częściej, bo lubię róż, ale coral ambition też ma swój urok i warto mieć chociaż jedną koralową w swojej kosmetyczce. Droższe od poprzedniczki ale od czego są promocje?

Pomadki, które wymieniłam po aplikacji na spierzchnięte usta lekko osadzają się na suchych skórkach. Wystarczy kilka minut by usta zrobiły się miękkie, nawilżone a suche skórki przestają być widoczne. Dzięki czemu nie mam już pokusy obgryzania tych sterczących skórek. Wiadomo, dobrze jest wypielęgnować usta przed pomadką, ale nie zawsze mamy na to czas, czy warunki. 
Lakiery już dawno przestałam kupować w ilościach hurtowych. Gdy stoję przed sklepową półką wydaje mi się ciągle, że mam już podobny. Z dostępnych w Rossmanie mam: 

Astor, fashion studio - 134 (pastelowy fiolet) oraz 220 lagon lace (zielony). Wąskie pędzelki. Czasami potrzeba 3 warstw do dobrego pokrycia płytki, trzymają się przyzwoicie 3-4 dni. 

Rimmel, 60 seconds - 503 round and round in circles (żółty) oraz salon pro Kate - 711 punk rock (ciemny brudny granat-fiolet?). Z szerokim pędzelkami. Pamiętam, że żółty kiepsko się trzymał na płytce, ale to chyba przypadłość większości żółtych lakierów/ pigmentów. Nie schnie w 60 s, ale 2/3 cienkie warstwy przyzwoicie szybko. Punk rock jeszcze nie miałam okazji, bo odkąd go dostałam moje paznokcie ciągle są w kiepskim stanie, chociaż powoli widzę poprawę. Słyszałam o tej serii wiele dobrego. 

Golden Rose, rich color - 49. I teraz już sama się pogubiłam, czy są dostępne w Rossmanie czy nie? Może mylę je z Wibo? Jeżeli tak to przepraszam za wprowadzenie w błąd. Ale gdyby były to polecam, bo mają szeroki pędzelek, którym łatwo maluje się całą płytkę. Dobrze kryje już przy pierwszej warstwie, a druga dodaje głębi i połysku. Wytrzymuje na moich paznokciach spokojnie 4 dni. 
U góry 1 warstwa, na dole 2. 
Przeważnie lakiery używam bez bazy i topu, ale wprowadzam właśnie Seche Vite i być może z trwałością będzie jeszcze lepiej!

Oczywiście mam w planach skorzystać z promocji -49% do 11 maja 2014. Kupię sobie jeden lakier do ust z L'oreal:) A Wy?

Krok po kroku: smoky eyes paletą Urban Decay - Naked 1.

$
0
0
Nie martw się jeżeli nie posiadasz palety Naked. Do tego makijażu wystarczą Ci cztery cienie: dwa matowe brązy (jasny i ciemny) oraz dwa perłowe/satynowe  (ciemny brąz i bardzo jasny do rozświetlenia). Tusz do rzęs, czarny eyeliner i do wyboru cielista lub czarna kredka na linię wodną. Niewiele prawda?


Na początek przygotujcie cerę (podkład/ korektor/ puder) według uznania, albo pozostawcie te czynności na sam koniec już po wykonaniu makijażu oka (w ten sposób szybko usuniecie cienie, które mogą się osypać podczas malowania pod okiem). Przeważnie z przyzwyczajenia przygotowuję cerę na samym początku, a po makijażu oka konturuję twarz, dodaję róż i pomadkę na usta.

Co robimy na powiece zacznę opisywać poniżej:
1. Na całą powiekę nakładamy bazę pod cienie. Moja ulubiona ArtDeco.
2. Całą powiekę ruchomą pokrywam ciemnym matowym brązem. Urban Decay, Naked: buck.
3. Kącik zewnętrzny w kierunku ku brwi zaznaczam satynowym najciemniejszym brązem. Urban Decay, Naked: hustle.
4. Tym samym cieniem co poprzednio maluję cienką linię wzdłuż linii rzęs.

5. Eyelinerem maluję bardzo cienką kreskę wzdłuż linii rzęs kilka milimetrów od kącika wewnętrznego do zewnętrznego. Kryolan - liquid eyeliner w pedzelku. 
6. Rysuję kolejną kreskę uniesioną do góry. Od kącika zewnętrznego oka do załamania powieki. Pod jakim kątem ją najlepiej namalować zasugeruje wam linia wodna i naturalna krzywizna kącika zewnętrznego oka. Tą kreskę często maluję przy otwartym oku. Ciężko mi to opisać słowami, ale spróbuję innym razem i poświęcę na ten temat cały post. 
7. Tak jak na zdjęciu, domalowujemy kolejną kreseczkę tworząc trójkąt rozwarty. 
8. Wypełniamy wcześniej namalowany trójkąt i delikatnie pogrubiamy kreskę, tak aby tworzyła płynną linię (cienko przy kąciku wewnętrznym, najgrubiej w miejscu wznoszenia się linii do góry, cieniutko na samym końcu w kąciku zewnętrznym).

9. Jasnym  matowym brązem rozcieram granice poprzednich cieni, głównie w załamaniu powieki. Pokreślam tym cieniem również dolną powiekę.  Urban Decay, Naked: naked.
10. Rozświetlam kącik wewnętrzny jasnym satynowym cieniem. Urban Decay, Naked: virgin.
11. Tuszuję rzęsy górne i dolne. Eveline - skoncentrowane serum do rzęs 3w1 + Maybelline - the colosal volum'express smoky eyes.
12. Linię wodną pokrywam cielistą kredką, możecie użyć czarnej jeżeli lubicie i wasze oczy są duże.  Sephora - long lasting kohl pencil 07 infinite beige. Podkreślam również brwi cieniem do brwi. Inglot - 569.

Wszystkie kosmetyki użyte do tego makijażu:
Na całej twarzy krem BB - MAC w kolorze light, strategiczne miejsca rozświetlone korektorem The Body Shop 03, konturowanie twarzy Chanel - soleil tan de chanel, wzmocnione na kościach policzkowych MAC - bronzing powder, matte bronze. Twarz przypudrowana meteorytami Guerlain w odcieniu 02. Na policzkach mineralny róż earthnicity swet pink, który dobrze komponuje się z pomadką Maybelline - color whisper 430 coral ambition. 
Tak prezentuje się efekt końcowy:

Mam nadzieję, że się podoba i komuś przyda. Praktyka czyni mistrza więc się nie poddawajcie i próbujcie malować smoky eyes oraz kreski;) Myślę, że każdej kobiecie taka umiejętność się przyda i wykorzysta ją co najmniej kilka razy w roku. 

Wyniki rozdania!

$
0
0
Dziękuję Wszystkim osobą, które zgłosiły się do rozdania organizera na kosmetyki oraz podkładu revlon - colorstay do cery mieszanej i tłustej (110- ivory). Dziękuję również za odpowiedzi na pytania zawarte w ankiecie, na pewno uwzględnię Wasze uwagi, bo blog po za byciem moją przestrzenią w sieci, ma również służyć Wam - czytelnikom. 

Małżonek pomógł wybrać osoby, które wygrały w rozdaniu poprzez losowanie. Do kogo uśmiechnęło się szczęście tym razem?
Gratuluję! Dziewczyny wysyłam do Was maila, w razie gdyby nie dotarł odezwijcie się;)
Wszystkim natomiast życzę miłego wieczoru!

Manicure w wiosennym kolorze Essie.

$
0
0
Zdradzę Wam jak wykonuję swój manicure oraz zaprezentuję na paznokciach jeden z czterech kolorów na wiosnę 2014 marki Essie. Kolejną 3 postaram się pokazać do końca maja. Wtedy też ocenię trwałość lakierów. 

Paznokcie skracam pilnikiem papierowym w kształcie fachowo nazywanym bananem o gradacji 180/100. Używam tej mniej ostrej strony (180) do paznokci dłoni, a do stóp szczególnie dużych paluchów - ostrzejszej (100). Kształt na zmianę: kwadraciki przy bardzo krótkich paznokciach, migdałki gdy są już dłuższe - wtedy mniej narażone są na złamania. Ostatnio walczyłam z rozdwajaniem się paznokci skracałam je regularnie najmocniej jak się dało. Krawędzie zawsze wygładzam bloczkiem lub polerką, by nic nie haczyło i się nie rozdwajało.


Skórki bardzo rzadko wycinam cążkami ze stali nierdzewnej. Kiedy się na to decyduję, moczę je przez kilka minut w miseczce do manicure z ciepłą wodą i dodatkiem mydła lub specjalnego specyfiku. Ostatnio używam Ziaja - seria pro płyn do kąpieli koncentrat, do pielęgnacji stóp. Koncentrat ma wygodną pompkę do aplikacji. Oprócz właściwości zmiękczającymi suche skórki, działa profilaktycznie przeciw grzybicy i bakteriom. Tego samego preparatu używam przed pedicure. Po takiej kąpieli skórki odsuwam drewnianym patyczkiem i tylko to co mocno odstaje/ haczy wycinam. Tym samym bloczkiem/polerką którą wygładzam krawędzie paznokci, wygładzam powierzchnie blisko skórek, gdzie lubią pozostawać "błonki". 

Przed malowaniem paznokci należy je odtłuścić, obecnie używam OPI - bondaid - maluje się nim płytkę tak samo jak lakierem, ale szybko paruje i nie pozostawia żadnej warstwy na paznokciach. Wybieramy lakier!
Lakiery te zakupiłam ostatnio do pracy dlatego ich koszt nie będzie uwzględniony w wydatkach kosmetycznych miesiąca.
Na pierwszy ogień idzie Hide & go chic. Bo osobiście bardzo lubię wszelkie granaty i niebieskości na paznokciach. Zawsze pokrywam paznokcie dwukrotnie emalią. Tym razem przyłożyłam się i pomalowałam nawet "na zakładkę" czyli malując dokładnie krawędź płytki paznokciach.
 Starałam się pomalować tak, aby odstęp od skórek był minimalny - niecały  1 mm. A tam gdzie nie do końca się udało, wymazałam nasączonym zmywaczem do paznokci cieniutkim pędzelkiem do zdobień (widoczny na pierwszym zdjęciu). Całość pokryłam Seche Vite - dry fast top coat. To dopiero początek naszej przygody, ale jestem pod wrażeniem tępa wysychania. Nie zaobserwowałam "kurczenia lakieru" o którym czytałam na wielu blogach i którego się obawiałam. Zobaczymy też jak wpłynie na trwałość, co w przypadku mojej pracy (częsty kontakt z wodą, detergentami  i zmywaczem do paznokci) jest nie lada wyzwaniem! 

Na skórki aplikuję oliwkę i chwilę ją wmasowuję.

Jeszcze kilka zbliżeń na kolor:

Napiszcie w jaki sposób Wy wykonujecie manicure, jakich sprawdzonych kosmetyków używacie? Jak podoba Wam się wiosenna propozycja Essie i który kolor z 3 pozostałych chcecie zobaczyć następnym razem?

Make up of the day #6

$
0
0
Podstawą dzisiejszego makijażu oka jest cień w kremie Maybelline - color tattoo 24hr w kolorze 40-permanent taupe. Jedyny cień w kremie, który mam ale może to się kiedyś zmieni. 

Często stosuję go solo na całą powiekę (kolor można stopniować), czasami dodaję inny kolor tak to ja uczyniłam tym razem Urban Decay - Naked (virgin) do rozświetlenia załamania powieki, kącika wewnętrznego i dolnej powieli. A jeszcze innym razem używam go jako bazę pod inne cienie w tej roli równie dobrze się sprawuje. Wspominam o tym teraz, ponieważ nie doczekał się jeszcze osobnej recenzji...


Zrobiłama kreskę, trochę grubszą i bardziej wydłużoną niż przy ostatnim smoky eyes, do tego posłużył eyeliner - Kryolan. Na rzęsach duet  Eveline - skoncentrowane serum do rzęs 3w1 i Maybelline - volum' express mascara smoky eyes. Linia wodna - Sephora - long lasting kohl pencil 07 infinite beige. 
Co tym razem upiększało cerę? Rozświetliłam strefę pod oczami korektorem TBS - lightening touch 03. Na całą twarz okrężnymi ruchami nałożyłam mineralny podkład earthnicity - natural light, przypudrowany meteorytami Guerlain 02, a na policzkach mineralny róż earthnicity - sweet pink. Ponieważ podkład w kolorze natural light już nadaje delikatną opaleniznę mojej cerze a róż sweet pink wpada w brzoskwinię zrezygnowałam już z używania bronzera do konturowania twarzy. 
Na brwiach przeznaczony do tego cień Inglot - 569. A usta tym razem naturalnie jedynie nawilżone kokosowym ciasteczkiem - Organique - lip balm. 

Skromnie, ale nie czuję potrzeby więcej przy tak dobrze prezentującej się cerze;) Myślę, że taki makijaż też podkreśla młodość, świeżość, dziewczęcą urodę! Chociaż nie wiem czy mi wypada jeszcze nazywać się dziewczyną czy raczej powinnam nazywać się kobietą, w końcu już jestem po 25 roku życia:p  Miłego dnia!

Krok po kroku: z akcentem na kącik zewnętrzny i dolną powiekę.

$
0
0
Z racji, że zdjęcia minerałów Earthnicity chcę powtórzyć by oddawały jak najlepiej kolory, dzisiaj makijaż krok po kroku;) Ale na twarzy w dalszym ciągu minerały tym razem w nowych odcieniach z tymczasowy mi nazwami: NUD 414-1 + róż EL 414-2. 

Pokusiłam się nawet na nie nakładania korektora pod czy pudru na podkład mineralny, oj poddaję minerały przeróżnym próbą;) 

Przejdźmy do oczu:
1. Jako bazę pod inne cienie zastosowałam Maybelline - color tattoo 24hr w kolorze pernament taupe. 
2. Rozświetliłam część ruchomą powieki oraz delikatnie kącik wewnętrzny. Urban Decay - Naked: virgin.
3. Załamanie powieki w kąciku zewnętrznym podkreśliłam matowym jasnym brązem. Urban Decay - Naked: naked.
4. Ciemnym brązowym cieniem namalowałam kreskę blisko linii rzęs lekko unoszącą się do góry. Urban Decay - Naked: dark horse.
5. Tym samym cieniem co w pkt. 4 podkreśliłam dolną powiekę omijając rozświetlony kącik wewnętrzny.
6. Jeśli wyjdzie za mocno rozetrzyjcie granice jasnym matowym brązem, tym samym co w pkt. 3.
7. Tuszujemy rzęsy. Eveline - skoncentrowane serum 3w1 + Maybelline - volum'exprees maskara smoky eyes. 
8. Podkreślamy brwi oraz linię wodną według upodobań. U mnie cień do brwi Inglot - 569, a na linii wodnej kajal Catrice - 100 name it as you like!
Na ustach najnowszy nabytek L'Oreal - shine caresse 103 marilyn. 

Tego typu makijaż oka powiększy je i zagęści rzęsy optycznie. Nie trzeba męczyć się z linerem. Cieniem kreska może być grubsza nic nie szkodzi. Nawet jak nałożycie za dużo ciemnego cienia, sytuację uratuje jaśniejszy, którym można ładnie rozetrzeć to co nam nie wyszło:) Celowo pokazuję takie proste rozwiązania, aby każdy mógł je powtórzyć. Po za tym chyba o to chodzi - by zmalować coś szybko i efektownie!

Wszystkim zaczynającym weekend życzę mniej nerwów, pięknej pogody - sprzyjającej do aktywnego odpoczynku. Buziaki
Viewing all 437 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>